W niedzielę libański minister spraw wewnętrznych Sulejman Frandżie zwrócił się w specjalnym komunikacie do służb bezpieczeństwa, by "podjęły wszelkie konieczne działania w celu zapewnienia bezpieczeństwa i porządku oraz zapobiegły poniedziałkowym demonstracjom i zgromadzeniom".
Demonstranci, którzy dostali się na Plac Męczenników w Bejrucie, domagają się ustąpienia rządu. Słychać antysyryjskie hasła. Manifestanci skandują także: "Wolność, suwerenność, niezależność". Zamordowany 14 lutego Rafik Hariri był przeciwnikiem obecności syryjskiej w Libanie. Opozycjoniści apelowali także do wojska o przyłączenie się do manifestacji. "Jesteśmy ruchem pokojowym, ludzie są z nami i dzięki wam, zwyciężymy" - mówił jeden z demonstrantów.
Manifestanci zmienili też nazwę centralnego Placu Męczenników na Plac Wolności. Część demonstrantów spędziła noc na placu w rozstawionych tu namiotach.
Na placu z megafonów nadawane są patriotyczne pieśni. Działacze opozycji ustawili tu też telebimy, na których można śledzić przebieg debaty w parlamencie. Demonstranci noszą czerwono-białe szale lub opaski - kolory te mają symbolizować ruch sprzeciwu wobec syryjskiej obecności w kraju.
Plac pozostaje otoczony przez wojsko i policję - nie notowano jednak jak do tej pory żadnych incydentów zbrojnych. Armia ustanowiła punkty kontroli na drogach dojazdowych do Bejrutu, zawracając autokary, pełne młodzieży, skandującej antysyryjskie hasła i powiewającej flagami Libanu.
Na apel opozycji o masowy udział w strajku generalnym, w poniedziałek w Bejrucie zamknięto wiele banków, sklepów, szkół.
Debatę, poświęconą okolicznościom śmierci Haririego, deputowani rozpoczęli od uczczenia minutą ciszy pamięci byłego premiera - następnie, wbrew praktyce parlamentarnej, z inicjatywy opozycji odśpiewano hymn państwowy Libanu.
Opozycja zapowiedziała wystąpienie z wnioskiem o wotum nieufności wobec uważanego za prosyryjski rządu premiera Omara Karamiego. Sam Karami powiedział w niedzielnym wywiadzie dla stacji Al-Arabija, że jego rząd "może przetrwać lub nie" debatę. Zdaniem agencji Reutera, rząd ma większość w 128-osobowej izbie i z łatwością prawdopodobnie odrzuci wniosek opozycji.
Debata zbiega się w czasie z poniedziałkową wizytą w Bejrucie i rozmowami w miejscowym MSZ specjalnego wysłannika administracji amerykańskiej, zastępcy sekretarza stanu Davida Satterfielda, przybywającego tu głównie by - jak pisze Reuter - dać wyraz coraz silniejszej presji wywieranej na Syrię w kwestii wycofania wojsk z Libanu.
ks, pap