W rzymskiej bazylice Panny Marii Anielskiej i Męczenników z najwyższymi honorami państwowymi pożegnano Nicolę Calipariego, agenta włoskiego wywiadu wojskowego, zastrzelonego w piątek w Bagdadzie przez amerykański patrol. W kościele i przed nim zgromadziły się tysiące ludzi, a w mszy żałobnej wziął udział prezydent Włoch Carlo Azeglio Ciampi i premier Silvio Berlusconi.
Calipari prowadził negocjacje z porywaczami, dzięki którym odzyskała wolność włoska dziennikarka Giuliana Sgrena, a w piątek osłonił ją swoim ciałem w ostrzelanym przez amerykański patrol samochodzie jadącym na lotnisko w Bagdadzie. Sgrena została tylko ranna.
W Sofii bułgarski minister obrony Nikołaj Swinarow powiedział w poniedziałek, że wstępne dochodzenie wykazało, iż żołnierz Gardiu Gardew zginął podczas patrolu prawdopodobnie wskutek ostrzału z posterunku przy stanowisku łączności wojsk amerykańskich w pobliżu szosy na południe od Diwanii.
Okoliczności incydentu badają obecnie dwie komisje - wielonarodowej dywizji Centrum-Południe i Korpusu Wielonarodowego w Iraku. Jednak śmierć Calipariego i Gardewa znów naraziła Amerykanów na zarzut - od lata 2003 roku często wysuwany przez Irakijczyków - że żołnierze USA strzelają za szybko, nie upewniwszy się, czy strzelają do wroga.
Dowództwo wojsk USA tłumaczy, że żołnierze muszą błyskawicznie reagować na każdy pojazd, który nie słucha ich komend i podejrzanie się zachowuje, bo kilka sekund zwłoki może narazić ich na śmierć w wybuchu auta-pułapki prowadzonego przez zamachowca- samobójcę lub od kul napastnika.
Według Amerykanów, włoski samochód wiozący Sgrenę na lotnisko w Bagdadzie jechał z wielką prędkością i ignorował kilkakrotnie powtarzane sygnały do zatrzymania się.
Jednak Sgrena, reporterka komunistycznego dziennika "Il Manifesto", zaprzecza temu, a kilku polityków włoskich oświadczyło, że nie wierzy w amerykańską wersję incydentu. Niektórzy mówią nawet, że do samochodu strzelano specjalnie, aby pokazać, że USA są niezadowolone z tego, iż Włosi pertraktowali z porywaczami i być może zapłacili im okup.
Uważa tak przyjaciel Sgreny, Pierre Scolari. "Mam nadzieję, że rząd włoski coś zrobi w tej sprawie - powiedział - bo albo była to zasadzka, jak osobiście sądzę, albo mamy do czynienia z imbecylami lub przerażonymi dzieciakami, które strzelają do każdego".
Rzecznik Białego Domu Scott McClellan nazwał "niedorzecznymi" sugestie, że Amerykanie umyślnie strzelali do niewinnych cywilów. Według włoskiego dziennika "Il Messaggero", wykluczają to również włoskie służby specjalne.
"Amerykanie nigdy nie zabiliby naumyślnie agenta włoskich służb specjalnych, narażając na szwank współpracę między służbami włoskimi i amerykańskimi" - napisał "Il Messaggero".
Irakijczycy skarżą się, że Amerykanie często otwierają ogień bez wyraźnego ostrzeżenia i nie podali do publicznej wiadomości zasad, które obowiązują ich żołnierzy w sytuacjach zagrożenia. W niedzielę rzecznik wojsk USA odmówił ujawnienia tych zasad korespondentowi "New York Times" w Bagdadzie, tłumacząc, że wojsko musi utrzymywać w tajemnicy to, jak reaguje na groźbę samochodów- bomb.
Ten sam dziennik podaje, że od grudnia żołnierze amerykańscy co najmniej sześć razy ostrzelali w okolicach lotniska bagdadzkiego samochody wiozące zachodnich cudzoziemców.
Partyzanci pokazali w poniedziałek, że samochody-bomby są nadal realną groźbą. W Baladzie na północ od Bagdadu zamachowiec kamikadze wysadził się w powietrze przed domem oficera armii irackiej, zabijając co najmniej osiem osób i raniąc 24. W pobliskiej Bakubie i okolicy rebelianci użyli w atakach bomby samochodowej, moździerzy i pułapek minowych. Zginęło siedmiu irackich żołnierzy i pięciu policjantów, a 26 osób zostało rannych.
W wybuchu miny pułapki 20 km na północ od Hilli lekko ranny w rękę został polski żołnierz, jadący w konwoju z Abu Ghraib pod Bagdadem do Hilli. Po opatrzeniu rany powrócił do bazy.
ss, ks, pap