"Wszyscy Amerykanie chcą, aby życie było cenione i chronione; szczególnie ci, którzy żyją dzięki miłosierdziu innych. Istotą cywilizacji jest to, że silni mają obowiązek bronić słabych. W sprawach, kiedy istnieją poważne wątpliwości, powinno się rozstrzygać na korzyść życia" - powiedział prezydent.
Śmierć 41-letniej Terri (Teresy) zakończyła kilkuletnią sądową batalię między mężem Michaelem Schiavo, który domagał się odłączenia żony od aparatury sztucznego odżywiania, a jej rodzicami, Mary i Bobem Schindlerami, którzy nie chcieli przyspieszania zgonu.
Michael Schiavo powoływał się na opinię lekarzy, którzy okrzekli, że wskutek zatrzymania pracy serca Terri na 10 minut nastąpiło nieodwracalne uszkodzenie mózgu pozbawiające ją czucia i świadomości. Twierdził też, że żona powiedziała mu kiedyś, iż nie chciałaby być sztucznie utrzymywana przy życiu.
Terri Schiavo nie zostawiła jednak żadnej swojej spisanej woli na ten temat. Zwolennicy męża Terri wyrażają opinię, że należy uszanować jej - domniemaną - wolę nieprzedłużania sztucznie życia. Krytykują też podważanie autorytetu sądów, które zgodnie stanęły po stronie męża kobiety.
Jej rodzice utrzymywali, że unieruchomiona w łóżku córka reagowała na bodźce - uśmiechała się na ich widok, wodziła za nimi oczami itp. Miały tego dowodzić nagrania wideo emitowane w telewizji. Zdaniem przeważającej większości lekarzy, były to tylko odruchy warunkowe i Terri nie posiadała świadomości.
O odłączeniu Terri od aparatury zadecydował 18 marca sąd stanowy na Florydzie. Wkroczył wtedy Kongres USA, uchwalając głosami republikańskiej większości ustawę o przekazaniu sprawy Schiavo pod jurysdykcję sądownictwa federalnego. Prezydent Bush specjalnie skrócił swój weekendowy wypoczynek, by ustawę tę podpisać.
Sądy federalne podtrzymały jednak orzeczenia sądów stanowych, że zgodnie z życzeniem męża należy odłączyć Terri od aparatury podtrzymania życia. Rodzice do ostatniej chwili walczyli o jej uratowanie, zwracając się w środę - po raz kolejny - o interwencję do Sąd Najwyższego. Ten jednak ponownie odmówił.
Bob i Mary Schindler domagali się odebrania Michaelowi Schiavo prawa opieki nad żoną zwracając uwagę, że mimo braku rozwodu już 10 lat temu związał się z inną kobietą i ma z nią dwoje dzieci. Sądy jednak nie chciały przyjąć tego argumentu.
Po śmierci Terri spór w jej rodzinie toczy sie nadal. Jej rodzice i dwoje rodzeństwa oskarżyli męża, że nie dopuścił ich do umierajacej. Rodzice domagają się pochowania jej w grobie rodzinnym, natomiast mąż chce kremacji ciała.
Walka o życie Terri Schiavo za sprawą mediów przykuła uwagę całej Ameryki. Religijni konserwatyści uczynili ze sprawy kolejny front walki w obronie świętości życia. Pod hospicjum w Pinellas Park oraz przed sądami, gdzie rozstrzygano spór, nieustannie pikietowali demonstranci.
Kiedy Terri umarła, duchowy doradca państwa Schindler, ksiądz Frank Palone, powiedział: "To nie tylko śmierć, z całym smutkiem, który przynosi; to jest zabójstwo". Postępowanie sądów potępił czołowy działacz ruchu Pro Life, Randall Terry, znany z kampanii przeciw aborcji.
Prefekt watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjncyh, portugalski kardynał Jose Saraiva Martins oświadczył, iż wywołany wstrzymaniem sztucznego odżywiania zgon Terri Schiavo to "atak przeciwko Bogu". W pierwszej oficjalnej reakcji Stolicy Apostolskiej jej rzecznik Joaquin Navarro-Valls powiedział: "Zostało przerwane życie... śmierć została w sposób arbitralny przyspieszona".
Jak wynika z sondaży, większość Amerykanów - ponad 60 procent - zgadza się z decyzjami sądów, że należało odłączyć Terri od aparatury sztucznego odżywiania.
Planuje się sekcję zwłok, która ma ustalić jaki był dokładnie zakres uszkodzenia mózgu zmarłej.
ss, em, pap
Czytaj też: Terri nie ma szans ; Mąż Terri żąda sekcji; Komunia dla Terri; Zatrzymani za pomoc Schiavo