Bush zgodził się, że udział w tym miał prezydent USA Franklin D. Roosevelt, który na konferencji w Jałcie w 1945 roku zgodził się, by oddać kraje Europy Środkowowschodniej we władanie ZSRR.
Zdaniem Busha, zgoda z Jałty "była kontynuowaniem niesprawiedliwej tradycji (układu z) Monachium i paktu Ribbentrop- Mołotow".
Nawiązując do powojennego losu Litwy, Łotwy i Estonii Bush powiedział: "Raz jeszcze okazało się, że kiedy wielkie mocarstwa negocjują, wolność małych krajów nic nie znaczy".
"A jednak próba poświęcenia wolności na rzecz stabilności spowodowała, że kontynent został podzielony i niestabilny - dodał. - Nie powtórzymy błędów innych pokoleń, ustępując tyranom i im wybaczając".
Bush z uznaniem wyraził się o postawie narodów Litwy, Łotwy i Estonii podczas "50 lat radzieckiej okupacji". Dodał, że teraz mogą liczyć na pomoc USA. "Już nigdy nie będziecie sami, by bronić swojej wolności" - powiedział.
"Ameryka i jej najwytrwalsi sojusznicy postanowili nie zadowolić się wyzwoleniem połowy Europy i nie zapominać o swoich przyjaciołach zza żelaznej kurtyny - podkreślił. Przypomniał politykę USA, która doprowadziła do tego, że "komunizm zawalił się pod presją zewnętrzną i ciężarem wewnętrznych sprzeczności".
O tym samym Bush mówił wcześniej w Rydze na konferencji prasowej. Kilka słów poświęcił także Białorusi, którą nazwał "ostatnią dyktaturą w Europie". Odrzucił jednocześnie sugestie o poufnym porozumieniu między Waszyngtonem a Moskwą co do dalszych rządów białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Bush podkreślił, że to do Białorusinów należy decydowanie, w wolnych wyborach, o swojej przyszłości.
ks, pap