Jak poinformowało ministerstwo obrony Iraku, w sobotę w Ramadi w prowincji Anbar znaleziono dziesięciu zabitych żołnierzy irackich. Ich śmierć nastąpiła najprawdopodobniej dwa dni wcześniej. Położone 110 kilometrów na zachód od Bagdadu Ramadi jest jedną z głównych ostoi sunnickiego oporu zbrojnego.
W równie niespokojnej Iskandarii tuż na południe od Bagdadu natrafiono w niedzielę na zwłoki 11 mężczyzn, w tym trzech z odciętymi głowami. Jak ustaliła policja, co najmniej trzech z zamordowanych to iraccy żołnierze.
Poruszający się dwoma samochodami zamachowcy zastrzelili w niedzielę w Bagdadzie wyższego urzędnika ministerstwa przemysłu, pułkownika Dżasama Muhammeda al-Lahibiego, który był wcześniej funkcjonariuszem wywiadu. Al-Lahibi i jegi kierowca zginęli pod gradem kul, które wystrzelono do ich półciężarówki.
Tymczasem rebelianci uwolnili gubernatora prowincji Anbar, którego uprowadzili przed tygodniem. Radża Nawaf, który od niedawna jest gubernatorem Anbaru, został uprowadzony wraz z czterema ochroniarzami na drodze z miasta Kaim w pobliżu granicy syryjskiej do Ramadi, twierdzy rebeliantów. Jego krewni utrzymywali, że uprowadzili go stronnicy Abu Musaba Zarkawiego, który uchodzi za szefa irackiego skrzydła Al-Kaidy. Według rodziny gubernatora porywacze zapowiedzieli wówczas, że nie uwolnią go, dopóki amerykańscy żołnierze nie wycofają się z Kaim.
W sobotę amerykańskie oddziały zakończyły ofensywę w regionie Kaim. Jak informowało w sobotę amerykańskie wojsko, ofensywa o kryptonimie "Operacja Matador" u granic Syrii, której celem było zahamowanie przerzucania do Iraku zagranicznych terrorystów, zakończyła się pomyślnie; zabito 125 rebeliantów.
em, pap