"Zachowujemy sobie pełne prawo do ponownego zajęcia się ustawą o brytyjskim referendum, jeśli okoliczności pozwolą. Jednak w tej chwili nie widzimy sensu takiego postępowania" - powiedział szef brytyjskiej dyplomacji.
"Nie tylko Wielka Brytania powinna zadecydować o przyszłości traktatu (konstytucyjnego)" - dodał Straw, wskazując, że pierwszą okazją do wspólnej dyskusji na ten temat będzie unijny szczyt w Brukseli w przyszłym tygodniu.
Straw powstrzymał się przed stwierdzeniem, że obecny projekt unijnej konstytucji należy spisać na straty. Z poglądem takim nie chce wystąpić żadne z państw UE, obawiając się napiętnowania jako formalny inicjator fiaska traktatu konstytucyjnego.
Do wejścia konstytucji w życie konieczne jest jej ratyfikowanie przez wszystkie państwa Unii, ale obywatele Francji i Holandii zdeklarowali już sprzeciw wobec niej w referendach. Wielkiej Brytanii trudno ogłaszać, iż kontynuowanie procedury ratyfikacyjnej w innych państwach nie ma sensu, skoro 1 lipca obejmuje ona rotacyjne półroczne przewodnictwo UE.
Brytyjski premier Tony Blair ogłosił zamiar przeprowadzenia referendum pod koniec ubiegłego roku, sugerując jako termin pierwsze miesiące 2006 roku. Jednak brytyjskie sondaże wskazują na przewagę przeciwników konstytucji i w tej sytuacji referendum oznaczałoby kres politycznej kariery Blaira.
ks, ss, pap