"Nagrania wykazały, że był tylko jeden rozkaz - zabicia dziennikarza i nie było żadnego +ekscesu wykonawców+" - powiedział prokurator Szokin. Dodał przy tym, że nie można twierdzić, iż rozkaz ten wydał Kuczma.
"Dlaczego akurat Kuczma? Było wielu ludzi, z którymi Gija (Georgij) pracował jako dziennikarz. Na razie nie będziemy odnosić się do konkretnych nazwisk" - powiedział Szokin. Sam Kuczma kategorycznie zaprzecza, że wydał polecenie zamordowania Gongadzego.
Zdaniem Szokina, aresztowani pod zarzutem zamordowania Gongadzego pułkownicy milicji z departamentu wywiadu kryminalnego MSW Mykoła Protasow i Walerij Kostenko nie wiedzieli, że przyjdzie im wziąć udział w zabójstwie. "Według ich zeznań, wypełniali jedynie rozkazy, które wydawał ich szef, generał Ołeksij Pukacz" - powiedział Szokin.
Generał Pukacz uciekł z Ukrainy i jest obecnie ścigany międzynarodowym listem gończym.
Szokin poinformował o niektórych szczegółach śledztwa prowadzonego w sprawie Gongadzego. Ustalono, że po porwaniu dziennikarza wieczorem 16 września 2000 roku w centrum Kijowa, przewieziono go do powiatu białocerkiewskiego w obwodzie kijowskim, gdzie mieszka teść Pukacza. Tam generał wziął z szopy łopatę i włożył ją do bagażnika.
"Na miejscu Pukacz i drugi człowiek wykopali dół, a potem generał udusił Gongadzego własnym paskiem. Georgij próbował jeszcze zaczerpnąć powietrza, a wtedy zabójcy zaczęli bić go w klatkę piersiową. Ciało wrzucili do dołu, oblali benzyną i podpalili" - powiedział Szokin.
Pozbawione głowy ciało Gongadzego znaleziono w listopadzie 2000 roku w podkijowskim lesie, w innym miejscu niż miała miejsce zbrodnia. Szokin potwierdził, że głowy dziennikarza do tej pory nie odnaleziono.
ss, pap