Izraelska armia podjęła taką decyzję przede wszystkim po to, by zablokować dostęp do osiedli ekstremistom żydowskim, protestującym przeciwko rozpoczynającej się w połowie sierpnia realizacji planu premiera Ariela Szarona, zakładającego wycofanie wojsk izraelskich ze Strefy i likwidację wszystkich 21 osiedli żydowskich w Strefie oraz czterech ze 120 na Zachodnim Brzegu Jordanu.
W środę przeciwni planowi ekstremiści żydowscy zablokowali m.in. na wiele godzin główną bramę wjazdową do Jerozolimy, zatrzymując ruch na sześciopasmowej autostradzie. Do podobnych incydentów doszło też w Hajfie oraz na autostradzie łączącej Jerozolimę z Tel Awiwem.
Rzeczniczka armii izraelskiej, zastrzegając że czwartkowe decyzje mają "czasowy charakter", zaznaczyła, iż rząd dysponuje informacjami, z których wynika, że kolejne grupy ekstremistów zamierzają udać się do Strefy, by zablokować operację likwidacji osiedli.
Premier Izraela Ariel Szaron zapowiedział "podjęcie wszelkich niezbędnych kroków", by nie dopuścić do zakłócenia przez ekstremistów żydowskich realizacji planu likwidacji osiedli w Strefie i na Zachodnim Brzegu Jordanu.
W toku środowych protestów przeciwników planu zatrzymano ponad 150 demonstrantów. Generalny prokurator Izraela Menachem Mazuz zapowiedział, że odpowiedzą oni za rozmyślne spowodowanie zagrożenia dla życia ludzi, za co grozić im może kara do 20 lat więzienia.
Plan Szarona, w którego przeforsowanie zaangażował on cały swój autorytet, to jednostronna propozycja Izraela uregulowania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Wzbudza on wiele kontrowersji, zarówno w niektórych środowiskach izraelskich, jak i wśród Palestyńczyków. W Izraelu, co zrozumiałe, likwidacji osiedli sprzeciwiają się osadnicy i popierająca ich religijna prawica. Palestyńczycy zaś, wówczas gdy plan powstawał (jeszcze przed śmiercią Arafata, z którym Izrael nie prowadził żadnych negocjacji)), oskarżali Szarona o chęć uniknięcia negocjacji pokojowych i rozwiązania konfliktu z Palestyńczykami na własnych warunkach.
em, pap