Oriana Fallaci po raz kolejny zaatakowała wyznawców islamu za próbę zniszczenia cywilizacji Zachodu i skrytykowała bezradność Europy, która nie jest stanie sprzeciwić się naporowi muzułmanów. To następny pełen pasji pamflet słynnej włoskiej pisarki, który powstał po zamachach w Londynie, tak jak poprzednie po atakach w USA 11 września 2001 roku i w Madrycie 11 marca 2004 roku.
"Od czterech lat atakuję Potwora, który postanowił wyeliminować nas fizycznie, a wraz z naszymi ciałami zniszczyć nasze zasady i nasze wartości, naszą cywilizację. Od czterech lat mówię o islamskim nazizmie, o wojnie z Zachodem, kulcie śmierci, samobójstwie Europy. Europy, która nie jest już Europą, ale Eurabią i która z powodu swej miękkości, inercji, ślepoty, uległości wobec wroga, kopie swój własny grób" - napisała Oriana Fallaci.
Powołując się na przykład Londynu, w którym mieszka 700 tysięcy muzułmanów, wyraziła opinię, że "w każdym z naszych miast istnieje drugie miasto". "To miasto podziemne, podobne do Bejrutu, opanowanego przez Arafata w latach 70. Obce miasto, które mówi swoim językiem i chodzi w swoich własnych strojach, miasto muzułmańskie, gdzie terroryści bezkarnie się poruszają i bezkarnie przygotowują naszą śmierć" - dodała.
Z całą stanowczością pisarka wystąpiła przeciwko idei tak zwanego umiarkowanego islamu, z którym chcą żyć w przyjaznych stosunkach państwa Zachodu: "Opowiada się bujdy o umiarkowanym islamie, trwa komedia tolerancji, bzdury o integracji, farsa wielokulturowości". Wytknęła także władzom swej rodzinnej Florencji, że także tam, w mieście Dantego, Michała Anioła i Leonarda da Vinci chcą zbudować meczet.
"Bujdą" nazwała przedstawianie islamu jako religii pokoju i Koranu jako orędzia miłosierdzia i litości. "Tak, jakby Mahomet przyszedł na świat z gałązką oliwną w ustach i może nawet umarł na krzyżu razem z Jezusem" - podkreśliła. Jej zdaniem taką samą bzdurą jest prezentowanie islamu jako ofiary Zachodu. "Tak, jakby - dodała - przez czternaście wieków przez muzułmanów nikomu nie spadł włos z głowy w Hiszpanii, na Sycylii, w północnej Afryce, Grecji, na Bałkanach, w Europie zachodniej aż do Ukrainy i Rosji". "Tak, jakby do Wiednia przybyły i okrążyły to miasto siostry od świętego Ambrożego lub benedyktynki".
"Wroga mamy w domu" - stwierdziła Fallaci odnosząc się do obecności muzułmańskich imigrantów w krajach zachodnich. "Na pierwszy rzut oka wcale nie wydaje się on wrogiem. Bez brody, w zachodnim ubraniu i według swoich wspólników w dobrej lub złej wierze doskonale zintegrowany z naszym systemem socjalnym. Co znaczy, że ma prawo pobytu. I samochód. I rodzinę. I nic to, że rodzina składa się często z dwóch lub trzech żon, nic to, że żona albo żony są tłuczone, i nic to, że nierzadko zabija córkę noszącą dżinsy, i nic to, że od czasu do czasu syn gwałci 15-latkę w Bolonii, przechadzającą się z chłopakiem po parku"- tymi słowami autorka skomentowała zanotowane ostatnio we Włoszech przestępstwa, popełnione przez muzułmańskich imigrantów.
"To wróg, którego traktujemy jak przyjaciela. Który nas nienawidzi i który głęboko nami gardzi. I to z taką siłą, że aż spontanicznie chce się krzyczeć: skoro jesteśmy tacy okropni, tacy źli, tacy grzeszni - czemu nie wrócisz do swojego domu? Czemu tu jesteś? Po to, żeby poderżnąć nam gardło albo wysadzić nas w powietrze?" - czytamy w artykule.
Fallaci napisała w nim także, że w imię humanitaryzmu Włochy przyjmują tysiące imigrantów, choć ośrodki przejściowe pękają w szwach. Według niej przybysze, którym przyznaje się niesłusznie azyl polityczny, gdyż rzekomo są w potrzebie, wypełniają potem ulice zajmując się obnośnym handlem oraz narkotykami. "To wróg - przypomniała odnosząc się do głośnych incydentów z ostatnich świąt Bożego Narodzenia - który z przedszkoli usuwa szopkę i świętego Mikołaja. Który usuwa krzyże z klas szkolnych, wyrzuca krucyfiks przez okno w szpitalu nazywając go +nagim trupkiem straszącym muzułmańskie dzieci+".
Zdaniem pisarki nie ma nic bardziej błędnego od głoszenia idei dialogu dwóch cywilizacji, gdyż "Koran jest nie do pogodzenia z wolnością, demokracją, prawami człowieka i w ogóle z koncepcją cywilizacji".
Fallaci w ostrych słowach skrytykowała Kościół katolicki za pełną uległości postawę wobec islamu i to uważa za błąd, popełniony przez Jana Pawła II. Nie może ona wybaczyć polskiemu papieżowi, że po obaleniu komunizmu postanowił podjąć dialog z nie mniej groźnym islamem. Pisarka zarzuciła także Benedyktowi XVI, że zaledwie trzy dni po zamachach w Londynie powrócił do kwestii dialogu z islamem. "Czy Wasza Świątobliwość naprawdę wierzy rzeczywiście, że muzułmanie mogą się zmienić i opamiętać i że przestaną rzucać bomby?" - zapytała papieża.
Wyraziła opinię, że jeśli Kościół pójdzie na dalsze ustępstwa, "bazylika świętego Piotra stanie się meczetem, a w Watykanie zadomowią się bin Laden i Zarkawi"."Z muzułmanami nie można prowadzić dialogu" - twierdzi Fallaci zastrzegając jednocześnie, że nie nawołuje do wojny religijnej czy krucjaty.
Pisarka jest przekonana, że do masakry dojdzie także we Włoszech. Według niej w Italii terroryści nie ograniczą się do masakry ludzi, ale także zniszczą jakiś zabytek. Jej zdaniem największe niebezpieczeństwo grozi Krzywej Wieży w Pizie, gdyż jest ona symbolem Włoch w świecie.
em, pap
Czytaj też: Fallaci i duch Arafata; Stos dla Fallaci