Udzielając wywiadu telewizji CNN Reid odmówił bliższego skomentowania dokumentu, który dostał się w ręce prasy i miał być przez niego osobiście podpisany. Przypomniał natomiast, że celem brytyjskiej obecności wojskowej w Iraku jest pomoc w przekazaniu Irakijczykom odpowiedzialności za ich kraj. Podkreślił, że Brytyjczycy - podobnie jak Amerykanie - nie mają w Iraku żadnych "imperialnych" ambicji.
Brytyjski rząd konsekwentnie odmawiał dotąd wyznaczenia jakiegoś kalendarza dotyczącego obecności w Iraku. Także w niedzielę Reid powiedział, że brytyjscy żołnierze będą tam do czasu, aż Irakijczycy będą w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwo.
Dwóch byłych członków rządu premiera Tony'ego Blaira uważa, że zamachy w Londynie z 7 lipca mają związek z wojną w Iraku. Dlatego lord Chris Smith, były minister kultury, oraz Clare Short, odpowiadająca niegdyś za sprawy rozwoju międzynarodowego, wezwali do zmiany polityki Wielkiej Brytanii na Bliskim Wschodzie.
Tony Blair odrzuca takie sugestie. Podkreśla, że islamski terroryzm był problemem długo przed wybuchem wojny. Muzułmański deputowany rządzącej Partii Pracy Sadiq Khan ocenił, że łączenie zamachów z sytuacją w Iraku to "niebezpieczne uproszczenie". Blaira poparła także opozycyjna Partia Konserwatywna, podkreślając, że nawet kiedy Brytyjczycy i Amerykanie wyjadą z Iraku, islamscy terroryści będą nadal stanowili zagrożenie.
em, pap