Do incydentu doszło na położonej na południu brytyjskiej stolicy stacji Stockwell, z której ewakuowano pasażerów, zawieszono też funkcjonowanie dwóch krzyżujących się tam linii londyńskiego metra: Northern Line i Victoria Line. Policja nie podała żadnych szczegółów; potwierdziła jedynie informację o strzelaninie i śmierci mężczyzny, nie wyjaśniając, kim był zabity. Ian Blair powiedział tylko, że akcja miała "bezpośredni związek" ze śledztwem antyterrorystycznym, a mężczyzna "odmówił wykonania poleceń policji".
Świadkowie opowiadali, że po godz. 10.00 (godz. 11.00 czasu polskiego) ubrani po cywilnemu policjanci dogonili w mężczyznę o południowoazjatyckich rysach twarzy, który uciekł przed nimi do wagonu, obalili na ziemię i zabili z bliskiej odległości pięcioma strzałami. Podobno strzelili mu dwa razy w głowę i trzy razy w tułów. Według niektórych pasażerów, mężczyźnie spod odzieży wystawały druty.
"Widziałem Azjatę wbiegającego do pociągu i ściganego przez trzech funkcjonariuszy policji ubranych po cywilnemu. Jeden z nich miał w ręku broń, wyglądającą jak automat. Pchnęli go na ziemię, przycisnęli i strzelili pięć razy" - powiedział BBC jeden ze świadków, Mark Whitby.
Inna z pasażerek metra, Teri Godly, która stała obok podejrzanego tuż przed pościgiem, opisała go jako wysokiego, szczupłego Azjatę, z bródką, ogolonego na łyso i ubranego w grubą kurtkę. Według niej, ścigało go kilku policjantów w cywilu z bronią ręczną i walkie-talkie, którzy krzyczeli na pasażerów, żeby się oddalili.
*********
Brytyjscy policjanci, strzelając do mężczyzny podejrzanego o terroryzm, zachowali się profesjonalnie - ocenia twórca i były szef GROM-u gen. Sławomir Petelicki. - W takich sytuacjach działa prawo wyższej konieczności, gdyż bierze się pod uwagę ratowanie ludzkiego życia.
"Jeżeli brytyjska policja była przekonana, że to jest terrorysta samobójca, taki jak ci, którzy dwa tygodnie temu spowodowali śmierć ponad 50 osób, to absolutnie zachowali się bardzo profesjonalnie, bo uratowali ludzi" - powiedział.
Podobnego zdania jest też ekspert do walki z terroryzmem Marcin Kossek. - Brytyjscy policjanci zastosowali standardową procedurę operacyjną. "Taką procedurę stosuje się w sytuacjach zatrzymywania terrorystów podejrzanych o zamachy samobójcze".
Zdaniem eksperta, niewystarczające jest samo obezwładnienie podejrzanego, ponieważ "jeżeli jest założenie, że ktoś może mieć na sobie pas samobójczy z materiałem wybuchowym, to najważniejsze jest niedopuszczenie do tego, żeby ten pas został zdetonowany i stąd taka procedura" - wyjaśnił.
Kossek podobnie jak Petelicki uważa, że brytyjscy policjanci działali w stanie wyższej konieczności.
ks, em, pap