Szykany wobec polskiego dziennikarza

Szykany wobec polskiego dziennikarza

Dodano:   /  Zmieniono: 
Białoruska milicja zatrzymała dziennikarza "Gazety Wyborczej" Wacława Radziwinowicza. Został on poddany szczegółowej kontroli osobistej, a po około dwóch godzinach wypuszczony.
Wcześniej, tuż po przekroczeniu białoruskiej granicy, pogranicznicy odebrali dziennikarzowi paszport. Potem, na dworcu w  Grodnie, Radziwinowicz i towarzyszący mu fotoreporter Robert Kowalewski zostali poddali kontroli celnej. Kowalewskiego po  chwili wypuszczono. Radziwinowicza poddano szczegółowej kontroli bagażowej, a potem rewizji osobistej.

Jak relacjonował, został rozebrany do bielizny i dokładnie przeszukany; sprawdzono także jego deklarację celną, m.in. to, czy  zgadza się posiadana przez dziennikarza kwota pieniędzy z sumą podaną w deklaracji oraz jego akredytacje na pobyt na Białorusi.

Celnicy chcieli skopiować dyskietki z komputera Radziwinowicza, ale dziennikarz nie pozwolił. Interesowali się też adresami z jego notatnika.

Potem Radziwinowicz został wypuszczony. Według niego, sprawa miała szczęśliwy finał dzięki temu, że celnicy zauważyli duże zainteresowanie polskich mediów.

Służby prasowe białoruskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych odmówiły komentarza na ten temat. Tłumaczyły, że w sprawie zatrzymania dziennikarza "Gazety Wyborczej" należy się zwrócić do odpowiednich organów na Białorusi, np. do służ granicznych.

Ostatnio funkcjonariusze na białoruskich przejściach granicznych kontrolują dokładniej nie tylko dziennikarzy polskich, lecz także nielubianych przez władze działaczy polskiej mniejszości. Kilka dni temu kontroli osobistej przy wjeździe na Białoruś zostali poddani nieuznawany przez władze białoruskie redaktor naczelny "Głosu znad Niemna" Andrzej Pisalnik i wiceprezes Związku Polaków Józef Porzecki.

em, pap