Po poniedziałkowym spotkaniu w Caracas z amerykańskim działaczem społecznym, pastorem Jesse Jacksonem Chavez starał się załagodzić napięcia w stosunkach Wenezueli z USA, deklarując gotowość pełnej współpracy w zwalczaniu handlu narkotykami. Jednocześnie powtórzył, iż jeśli rząd USA formalnie nie potępi wystąpienia Robertsona, jego rząd zwróci się w tej sprawie do Organizacji Narodów Zjednoczonych. Rozmówca Chaveza Jackson uznał wypowiedź kaznodziei - założyciela Koalicji Chrześcijańskiej Ameryki i pierwszej w USA chrześcijańskiej stacji telewizyjnej CBN - za "niemoralną" i niezgodną z prawem".
Oficjalne waszyngtońskie koła już w poniedziałek wieczorem zareagowały na apel Chaveza o ekstradycję Robertsona, określając takie posuniecie jako "wątpliwe z prawnego punktu widzenia". Jak podaje agencja EFE, rzecznik Departamentu Stanu USA Sean McCormack powiedział, że ewentualne żądanie władz wenezuelskich w tej sprawie "nie ma podstaw prawnych". Dodał, że Departament już wcześniej skrytykował wypowiedź Robertsona i nie ma już nic więcej do dodania w tej sprawie.
Wypowiedź popularnego w USA Robertsona, którego program "Klub 700" ogląda ponad milion Amerykanów, padła w momencie poważnych napięć amerykańsko-wenezuelskich. Prezydent Wenezueli w ostatnim czasie wielokrotnie publicznie krytykował prezydenta USA, George'a W. Busha, oskarżając Stany Zjednoczone o spiskowanie w celu obalenia jego rządu i szykowanie zamachu na jego życie. Waszyngton uznał takie oskarżenia za absurdalne.
em, pap