Policja podała, że pod naporem pątników, usiłujących jak najszybciej opuścić most A'Imma, wiele osób wpadło do rzeki i utonęło. Inni ponieśli śmierć uduszeni w 50-stopniowym upale lub zmiażdżeni w ścisku. Jeszcze inni sami skakali do rzeki, aby uniknąć stratowania.
Ucieczkę utrudniały zapory ustawione dla ochrony przed terrorystami na moście oraz betonowe słupki 70-centymetrowej wysokości na ulicach prowadzących do meczetu. Słupki te zmuszają pojazdy do poruszania się z niewielką prędkością. Jest to jedno z zabezpieczeń przed zamachowcami w samochodach-bombach.
"Byliśmy na moście - opowiadał 28-letni Fadhel Ali, bosy i ociekający wodą. - Ścisk był okropny. Otaczały mnie tysiące ludzi. Usłyszeliśmy, że w tłumie jest zamachowiec samobójca. Wszyscy krzyczeli, wobec czego wyskoczyłem z mostu do rzeki i dopłynąłem do brzegu. Widziałem, jak po mnie wpadają do wody kobiety, dzieci i starzy mężczyźni".
Telewizja pokazała potem most gęsto usłany sandałami i innym obuwiem porzuconym przez uciekających.
W rzece widać było dziesiątki ciał. Część wyłowiły ekipy policyjne w łodziach, a część ochotnicy, którzy wchodzili do wody z brzegu przy moście.
"Na razie mamy pięciuset zabitych" - powiedział Reuterowi przed południem wiceminister zdrowia Dżalil as-Szumari.
"Straciliśmy rachubę, mamy setki zabitych i rannych" - brzmiała następna informacja z Ministerstwa Zdrowia.
Potem źródła w ministerstwie, policja i lekarze podali, że dotychczas naliczono 695 ofiar śmiertelnych i przeszło 300 rannych. Przed wieczorem dyrektor generalny w Ministerstwie Zdrowia nie wykluczył, że liczba zabitych dojdzie do tysiąca.
Jeden z kilku szpitali stołecznych, do których przewożono zwłoki, zakomunikował, że do 12.30 (10.30 czasu polskiego) miał co najmniej sto ciał.
Z braku miejsca wielu rannych musiano kłaść na podłodze i wózkach na szpitalnych korytarzach.
W kostnicy jednego ze szpitali zabrakło miejsc i dziesiątki ciał przykrytych płótnem leżały na chodniku przed budynkiem. Przeważały kobiety w czarnych długich abajach, dzieci i starcy.
Zapłakani krewni krążyli między ciałami, szukając bliskich.
Minister spraw wewnętrznych, szyita Bajan Dżabbor, powiedział telewizji państwowej, że tragedię spowodował "terrorysta", który rozpuścił na moście pogłoskę, iż w tłumie jest zamachowiec samobójca.
Jednak minister obrony, arabski sunnita Sadun al-Dulejmi, oświadczył w telewizji, że "to, co się zdarzyło, nie ma nic wspólnego z napięciami na tle wyznaniowym".
W trudnej chwili rząd okazał się skłócony. Minister zdrowia Abdel Mutalib Muhammad Ali, związany z radykalnym ruchem szyickim, zażądał dymisji Dżabbora i Dulejmiego jako winnych zaniedbań przy zapewnieniu bezpieczeństwa pielgrzymom. Dżabbor odparł na to, że odpowiedzialność za bezpieczeństwo tej części Bagdadu, gdzie doszło do tragedii, spoczywa na resorcie obrony, a nie MSW.
Z kolei minister transportu Salam al-Maliki, szyita związany z ruchem radykalnego duchownego Muktady as-Sadra, zarzucił wojskom amerykańskim, że zablokowały ulice prowadzące do mostu A'Imma, wskutek czego karetki pogotowia wolniej docierały do rannych.
Generał Chalid Hasan, komendant policji w dzielnicy Azamijja w północnej części Bagdadu, ocenił, że do tragedii doszło wskutek nadmiernego stłoczenia się wiernych na moście.
Rano według telewizji irackiej około miliona pielgrzymów ze wszystkich części Bagdadu i z prowincji zdążało z różnych stron do starej dzielnicy Kazimijja na obchody rocznicy męczeństwa szyickiego imama Musy al-Kazima, którego grób znajduje się w tamtejszym meczecie Al-Kazimajn z XVI-XVII wieku.
Most A'Imma łączy dzielnice Azamijja i Kazimijja.
Ulice prowadzące do meczetu są wąskie, wskutek czego ratownikom było trudno dotrzeć do poszkodowanych.
Zanim doszło do paniki na moście, bojówka irackiego skrzydła Al- Kaidy wystrzeliła w stronę miejsca modłów w Kazimiji trzy pociski moździerzowe. Na miejscu zginęło siedem osób, a 35 zostało rannych.
Napięcie między dwiema społecznościami muzułmańskimi Iraku, sunnitami i szyitami, narasta od dawna, a pielgrzymi szyiccy są celem terrorystycznych zamachów bombowych co najmniej od marca zeszłego roku, kiedy w atakach w Karbali i właśnie przed bagdadzkim meczetem Al-Kazimajn zginęło ogółem co najmniej 181 osób, a 400-550 zostało rannych.
Antyrządowi rebelianci iraccy rekrutują się głównie z arabskich sunnitów, którzy za rządów Saddama Husajna byli warstwą rządzącą, a teraz nie mogą pogodzić się z przejęciem dominującej pozycji we władzach przez szyitów.
Szyici stanowią 60 procent ludności Iraku, ale za Sadddama byli dyskryminowani.
W ostatnich dniach stosunki między szyitami i arabskimi sunnitami znów się zaostrzyły, gdyż sunnici są niezadowoleni z projektu konstytucji, przyjętego przez szyicką i kurdyjską większość parlamentu. Politycy sunniccy zapowiedzieli, że zmobilizują swych zwolenników, aby doprowadzić do odrzucenia projektu w zapowiedzianym na październik referendum.
Irackie skrzydło Al-Kaidy, kierowane przez jordańskiego terrorystę Abu Musaba Zarkawiego, stara się od dłuższego czasu doprowadzić do wojny domowej między szyitami i arabskimi sunnitami i w tym celu organizuje zamachy i skrytobójcze mordy.
em, ss, pap