SPD zabiega o poparcie liberalnej FDP, zaś w CDU/CSU mnożą się głosy za pozyskaniem do współpracy Zielonych. Zarówno socjaldemokraci, jak i chadecy nie wykluczają utworzenia koalicji tych dwóch największych sił politycznych. Przeszkodą w powstaniu wspólnego rządu są jednak przywódcze aspiracje liderów obu partii. I Angela Merkel, i Gerhard Schroeder uważają, że to właśnie oni otrzymali od wyborców mandat do rządzenia krajem.
Niemiecka telewizja ARD określiła obecną sytuację mianem "wojny pozycyjnej", w której wszystkie partie "okopują się na pozycjach wyjściowych", szykując się do decydującego starcia.
Jako pierwsi w środę w Berlinie spotkali się przedstawiciele SPD i Zielonych. Szef SPD Franz Muentefering powiedział po spotkaniu, że obie partie chciałyby nadal rządzić wspólnie, jednak wynik wyborów na to nie pozwala. "Wyborcy nie dali Czerwono-Zielonym nowej większości. Wiemy, że potrzebny nam jest trzeci partner" - podkreślił. Zapewnił, że SPD dąży do stworzenia stabilnej koalicji, a nie rządu mniejszościowego. Celem SPD jest unowocześnienie państwa przy zachowaniu systemu opieki społecznej - powiedział.
Lider SPD ostro skrytykował FDP za odmowę podjęcia rozmów z jego partią. "Kto odmawia rozmów, ten sprzeniewierza się zasadom stawianym politykom przez demokrację" - powiedział. Minister spraw wewnętrznych Otto Schily (SPD) podkreślił, że SPD i FDP łączą podobne poglądy na wiele zagadnień w polityce wewnętrznej. Wskazał na sprzeciw obu partii wobec chadeckich planów użycia Bundeswehry do zwalczania terrorystów na terenie Niemiec. I SPD, i FDP nie chcą też podwyżki podatku VAT.
Przewodnicząca Zielonych Claudia Roth poinformowała, że jej partia spotka się w piątek z chadekami. Podkreśliła, że nie będą to negocjacje w sprawie utworzenia rządu, lecz rozmowy sondażowe. Roth dodała, że Zieloni "bardzo sceptycznie" zapatrują się na negocjacje z "Czarnymi", czyli partiami chadeckimi. Warunkiem współpracy jest "reorientacja" FDP, która w kampanii wyborczej była "awangardą" neoliberalnych rozwiązań. Szefowa klubu parlamentarnego Zielonych Krista Sager zaznaczyła, że jej partia nie po to walczyła o to, by zapobiec powstaniu rządu CDU/CSU i FDP, by zaraz po wyborach posłużyć za "trampolinę" dla takiego układu.
Mimo tych wypowiedzi, w CDU/CSU mnożą się głosy za poszukiwaniem kontaktów z Zielonymi. Wpływowy polityk CDU, premier Turyngii Dieter Althaus uznał za pozytywny sygnał decyzję lidera Zielonych Joschki Fischera o wycofaniu się z kierownictwa partii i klubu parlamentarnego. "To stwarza większe pole do negocjacji" - powiedział Althus. Zwolennikiem rozmów z Zielonymi jest także wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego CDU/CSU Wolfgang Schaeuble. Jego zdaniem obie partie mogłyby znaleźć kompromis nawet w tak kontrowersyjnej sprawie jak przyszłość energii atomowej.
Do spotkania dwóch największych ugrupowań - CDU i SPD - dojdzie w czwartek. Weźmie w nim udział kanclerz Schroeder - zapowiedział rzecznik rządu Bela Anda. Politycy SPD podtrzymują swe stanowisko, że socjaldemokraci z 34,2 proc. poparcia są największą partią w parlamencie i mają w związku z tym prawo do obsadzenia stanowiska kanclerza. SPD traktuje obie partie chadeckie - CDU (27,8 proc.) i CSU (7,4 proc.) - oddzielnie. Jest to niezgodne z dotychczasową praktyką parlamentarną, gdyż CDU i CSU tworzą wspólny klub parlamentarny. CSU ogranicza swoją działalność do terenu Bawarii, CDU działa w pozostałych 15 landach.
W celu przełamania pata poseł CSU Peter Gauweiler zaproponował, by stanowisko szefa rządu było rotacyjne. Zgodnie z tym pomysłem Merkel i Schroeder mieliby zmieniać się co dwa lata na fotelu kanclerskim.
Część niemieckich mediów uważa, że zarówno Merkel, jak i Schroeder powinni odejść, by zrobić miejsce młodszym politykom, którzy będą bardziej skłonni dogadać się ze sobą. Telewizja n-tv nazwała to rozwiązanie wariantem "Most Glienicke" (miejsce na granicy Berlina i Poczdamu, gdzie władze radzieckie pozbywały się niewygodnych osób, przekazując je zachodnim mocarstwom).
Na razie wszystkie partie odrzucają możliwość przeprowadzenia nowych wyborów. Taka możliwość stanie się jednak realna, jeżeli żaden kandydat na kanclerza nie uzyska w trzech turach głosowań w Bundestagu absolutnej większości głosów. Prezydent Niemiec Horst Koehler będzie miał wtedy prawo rozwiązać parlament i rozpisać nowe wybory.
em, pap