W ubiegłym tygodniu brytyjski dziennik "Independent" powołując się na obecne irackie władze, w tym ministra finansów, podał, że z irackiego ministerstwa obrony, gdy kierował nim Szalan, wyprowadzono miliard dolarów, a zawarte wtedy umowy były "przedziwne w wielu aspektach" - kontrakty przyznawano bez przetargu, płacono gotówką z konta ministerstwa; zakupiony w Polsce sprzęt miał być wyeksploatowany.
"Przede wszystkim chcę zaprzeczyć temu, co mówi obecny iracki rząd; wybraliśmy uzbrojenie z Polski, bo jest silne i dobrej jakości" - powiedział Szalan na konferencji prasowej zorganizowanej w Warszawie przez miesięcznik "Raport". Dodał, że strona polska zaoferowała najkrótsze terminy dostaw.
Prezes Bumaru Roman Baczyński podkreślił zaś, że jego firma dostarcza Irakowi sprzęt zgodnie z umowami, choć po zmianie tamtejszego rządu pojawiły się kłopoty z odbiorem dostaw. Poinformował, że wartość zrealizowanych dostaw wyniosła 70 mln dolarów, drogą bankową dotarły też zaliczki na realizację wszystkich umów o wartości ponad 400 mln dolarów.
Szalan powiedział, że nie może sobie wyobrazić, "jak byłoby możliwe wywiezienie miliarda dolarów. Jeżeli minister uważa, że mam te pieniądze w domu, zapraszam go, niech przyjdzie i sprawdzi". Źle ocenił sprzęt dostarczony przez konsorcjum Nour, które w 2004 r. pokonało w przetargu Bumar. "To samochody, z których część nie ma silników, inne nie mają drzwi lub opon; sprzęt medyczny w sanitarkach nie nadaje się do remontu; niektóre to pojazdy produkcji rosyjskiej, używane wcześniej przez armię irańską" - wyliczał.
Sugerował, że za atakami na niego stoją stronnicy Iranu, zwolennicy odrębnego szyickiego państwa na południu Iraku, podczas gdy on sam opowiada się za jednym Irakiem dla wszystkich zamieszkujących go narodów i wyznań. Nie chciał się wypowiadać o walce politycznej między nim a członkami obecnego rządu. Szalan powiedział, że kilkanaście razy był celem zamachów, "wszystkie były inspirowane przez siły proirańskie", po których "przyszedł etap rzucania fałszywych oskarżeń".
Baczyński zapewnił zaś: "Wszystkie nasze dostawy są terminowe, realizowane zgodnie ze specyfikacją techniczną". Podkreślił, że przed podpisaniem umów ofertę Bumaru sprawdzały pod względem technicznym delegacje irackich oficerów. "Nie dostałem żadnej reklamacji na sprzęt dostarczony przez Bumar. Strona iracka ma gwarancje na zwrot zaliczek, gdyby dostawy były niezgodne z umową" - dodał.
Baczyński potwierdził, że po zmianie rządu firma natrafiła na trudności z odbiorem sprzętu - przewoźnik czekał kilkanaście godzin, aż ktoś pokwituje odbiór dostawy.
Bumar zawarł 35 kontraktów na dostawę sprzętu i wyposażenia dla irackiego ministerstwa obrony. Szczegółowy plan dostaw został opracowany do końca 2008 roku. Przedmiotem umów są karabinki, pistolety, amunicja, śmigłowce Sokół i Mi-17, wozy opancerzone, kuchnie i piekarnie polowe, cysterny na wodę i paliwo, ambulanse, sprzęt elektroniczny. Oprócz zamówionych w grudniu ubiegłego roku używanych śmigłowców Mi-17, Bumar w lutym bieżącego roku zawarł umowę o dostawie 10 fabrycznie nowych helikopterów tego typu.
W środę premier Marek Belka wystosował list do premiera Iraku Ibrahima Al-Dżaafariego w sprawie zarzutów "formułowanych przez niektóre osoby w Iraku i powtarzanych przez media za granicą, kwestionujących wywiązywanie się polskiej firmy Bumar z zobowiązań kontraktowych wobec Iraku pod względem ilościowym i jakościowym, i terminów dostaw". Premier napisał, że z dokumentów Bumaru przeanalizowanych przez niezależnych ekspertów wynika, że zarzuty są bezpodstawne. Potwierdzają to również - podkreślił polski premier - opinie irackich ekspertów i specjalistów wojskowych.
Belka wyraził oczekiwanie, że w sprawie dostaw sprzętu i uzbrojenia z Polski rząd iracki zajmie stanowisko odpowiadające faktycznemu stanowi rzeczy. Zaproponował, aby kompetentni przedstawiciele władz irackich przybyli do Warszawy dla zapoznania się na miejscu z sytuacją.
ss, pap