W sumie mogło tam pozostawać około 350 osób, w tym 43 w tej części budynku, która całkowicie spłonęła.
Ekipy straży pożarnej przez kilka godzin walczyły z pożarem - strażacy nie wykluczają, że liczba ofiar śmiertelnych, wstępnie ustalona na jedenaście osób, może okazać się wyższa. W czasie akcji ratowniczej rannych zostało też kilku strażaków.
Nadal nie jest znana przyczyna wybuchu ognia.
Z relacji rzecznika amsterdamskiej policji, cytowanego przez agencję Associated Press, wynika że większość ofiar to osoby, zatrzymane w areszcie. Pewnej grupie tych ludzi udało się zbiec i są obecnie poszukiwani przez holenderską policję. Policja nie podała żadnych danych na temat liczby czy też tożsamości uciekinierów.
Jeden z aresztantów powiedział rano w czwartek holenderskiej stacji telewizyjnej NOS, że strażnicy na początku ignorowali krzyki zamkniętych ludzi, usiłujących zaalarmować personel. Więźniom powiedziano, że wszystko jest w porządku i żadnego pożaru nie ma. "Nie otworzyli nawet drzwi. Trzymali nas w zamknięciu. Zaczęliśmy się dusić. Kopaliśmy w drzwi i krzyczeliśmy" - opowiadał jeden z zatrzymanych, któremu udało się uratować z pożaru.
Duży budynek aresztu znajduje się po wschodniej stronie głównych zabudowań tego czwartego co do wielkości europejskiego lotniska i jest otoczony mającym trzy metry wysokości ogrodzeniem, wzmocnionym drutem kolczastym. Pożar wybuchł tuż po północy i został opanowany dopiero przed godziną trzecią rano.
Aresztanci, którzy nie ucierpieli w pożarze, zostali przewiezieni do innych pobliskich podobnych ośrodków - podała policja. W poszukiwaniu zbiegłych z aresztu uczestniczą policyjne śmigłowce.
ks, pap