"Ostatnie słowo musi należeć do prawa. Republika jest w pełni zdecydowana (...) być silniejszą od tych, którzy chcą siać przemoc i strach" - dodał prezydent. Zapowiedział kary dla "siewców przemocy".
Była to jego pierwsza publiczna wypowiedź w sprawie niepokojów we francuskich miastach.
Prezydent Francji zwołał w niedzielę Radę Bezpieczeństwa Wewnętrznego, której przewodniczy, a w której skład wchodzą premier oraz ministrowie spraw wewnętrznych, sprawiedliwości i obrony. Jej posiedzenia odbywają się przy drzwiach zamkniętych.
Agencja AFP sugerowała, że po posiedzeniu nie przewiduje się wypowiedzi prezydenta Chiraca. Stało się jednak inaczej.
Opozycja krytykowała Chiraca za milczenie wobec tego, co się dzieje.
Uczestniczący w spotkaniu Rady premier Francji Dominique de Villepin zapowiedział w niedzielę "wzmocnienie sił bezpieczeństwa na całym terytorium kraju lub tam, gdzie to potrzebne".
Powiedział też, że już w poniedziałek przedstawi plany dla, jak to nazwał Reuter, "upośledzonych" przedmieść.
Bezpośrednim powodem początku zamieszek była tragiczna śmierć dwóch nastolatków w Clichy-sous-Bois, którzy zginęli porażeni prądem, gdy ukryli się w stacji transformatorowej uciekając przed policją.
Protesty rozszerzyły się na inne miejscowości w północno- wschodnim rejonie aglomeracji paryskiej, a później na inne regiony Francji, gdzie znajdują się skupiska ludności pochodzącej z czarnej Afryki i krajów Maghrebu, wyznającej głównie islam.
Co najmniej 1.300 podpalonych samochodów, dziesiątki płonących budynków i 312 osób zatrzymanych przez policję - taki był bilans dziesiątej nocy zamieszek we Francji, z soboty na niedzielę.
ks, pap