Za jej przyjęciem głosowało 291 posłów. Przeciw było 322, w tym 49 "rebeliantów" z rządzącej Partii Pracy. Izba Gmin przyjęła zgłoszoną przez "rebeliantów" i popieraną przez opozycję poprawkę wydłużającą termin zatrzymania do 28 dni.
Była to pierwsza porażka rządu Blaira, który jest u władzy od 1997 roku.
Po głosowaniu lider konserwatywnej opozycji Michael Howard wezwał premiera do złożenia dymisji, skoro nie może on zapanować nad własną partią.
"To nie kwestia mojego autorytetu - oświadczył potem Blair w wywiadzie dla telewizji BBC24. - Ludzie uznają to za bardzo dziwne, że parlamentarzyści postanowili zignorować rekomendacje policji". Odrzucił zarzut, że rząd nie ma większości w Izbie Gmin. "Co dzień mamy większość, nie mieliśmy jej tylko w tej sprawie" - powiedział. Premier powiedział, że nie może zrozumieć, że z jednej strony mówi się o wielkim zagrożeniu terrorystycznym, a z drugiej strony przedkłada wolności obywatelskie kilku podejrzanych o działalność terrorystyczną ponad fundamentalne prawo obywatelskie do ochrony przed terroryzmem.
Komentatorzy i politycy opozycji są zgodni, że autorytet Blaira został poważnie nadwerężony. "To czarna środa dla Tony'ego Blaira" - skomentował wynik głosowania brytyjski publicysta Anthony Howard w wypowiedzi dla telewizji BBC.
Premier od wielu dni był pod presją z powodu dymisji jednego z największych sojuszników, ministra pracy Davida Blunketta, oraz wewnętrznych sporów w rządzie i Partii Pracy w sprawie niektórych ważnych inicjatyw, jak reforma oświaty i systemu opieki zdrowotnej czy zakaz palenia w miejscach pracy. Zaryzykował jednak i nie zgodził się na kompromisowe rozwiązanie, które pozwoliłoby przeforsować ustawę.
W środę Blair specjalnie wezwał do Londynu na głosowanie ministra skarbu Gordona Browna, który miał rozpocząć wizytę w Izraelu. A szef dyplomacji Jack Straw skrócił swój pobyt w Rosji. W południe premier przekonywał jeszcze Izbę Gmin, że policja potrzebuje nowych uprawnień, by chronić kraj przez zagrożeniem ze strony terrorystów. Ujawnił nawet, że od zamachów w Londynie 7 lipca udaremniono dwa kolejne ataki terrorystyczne, wymierzone w Wielką Brytanię.
Dał jednak do zrozumienia, że liczy się z porażką. "Wierzę, że czasami lepiej jest przegrać, postępując właściwie, niż wygrać i zrobić coś niewłaściwego" - powiedział Blair.
"Premier położył na szalę cały swój autorytet. (...) To głosowanie podważyło jego wiarygodność" - ocenił jeden z liderów Liberalnych Demokratów Simon Hughes.
Jeden ze zbuntowanych laburzystów Paul Flynn powiedział BBC, że Blair powinien przedstawić "mapę drogową" swych dalszych rządów z jasną datą ustąpienia - jeszcze przed końcem kadencji. Część Partii Pracy domaga się, by Blair zrezygnował przed upływem kadencji na rzecz Gordona Browna.
Wynikiem głosowania w Izbie Gmin rozczarowana jest policja. "Mamy nadzieję, że parlament nie pożałuje tej decyzji" - oświadczyła Federacja Policji Anglii i Walii.
Rząd zaproponował zaostrzenie prawa antyterrorystycznego po zamachach 7 lipca w Londynie, w których zginęły 52 osoby, a 700 zostało rannych. Oprócz wydłużenia okresu zatrzymania w areszcie projekt zakładał m.in. wprowadzenie nowych kategorii przestępstw, jak zachęcanie do terroryzmu i gloryfikowanie go oraz udział w szkoleniach w obozach dla terrorystów.
W środowych głosowaniach Izba Gmin przyjęła także kontrowersyjną propozycję rządu dotyczącą uznania za przestępstwo gloryfikowania terroryzmu.
em, pap