"To dowód na istnienie trudnej do pokonania infiltracji od wewnątrz" - przyznał szef MSW podczas konferencji prasowej w ambasadzie irackiej w Abu Zabi, stolicy Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie przebywa z oficjalną wizytą.
Dowództwo amerykańskie, które początkowo informowało, że zamachowcy weszli do sali, gdzie odbywały się zajęcia, podało potem, iż jeden terrorysta zdetonował ukryty pod odzieżą ładunek koło grupy kursantów w pobliżu sali zajęć.
Myśląc, że jest to ostrzał z zewnątrz, policjanci i kursanci pobiegli w kierunku schronu. Tam eksplodowała bomba drugiego zamachowca.
Iracka Al-Kaida ogłosiła w komunikacie, że "dwaj bracia [z jej szeregów] zaatakowali akademię policyjną, która wciąż szkoli psy żywiące się krwią i honorem sunnitów".
Rebelianci, w ogromnej większości arabscy sunnici, od dawna koncentrują ataki na irackich siłach bezpieczeństwa. Według agencji Associated Press zamach wtorkowy jest najkrwawszym atakiem na te siły od 28 lutego, kiedy terrorysta-samobójca zdetonował bombę samochodową w tłumie głównie szyickich rekrutów w Hilli, zabijając 125 osób.
Fala przemocy znów rośnie, w miarę przybliżania się wyborów powszechnych, rozpisanych na 15 grudnia. Rebelianci, w większości arabscy sunnici, walczą z popieranym przez Amerykanów rządem irackim, w którym dominują partie szyickie i kurdyjskie.
ss, pap