Saddam na samym początku czwartkowej rozprawy wznowił wojnę słów z Waszyngtonem.
"Biały Dom to kłamcy. Mówili, że Irak ma broń chemiczną. Skłamali ponownie, gdy ogłosili, że to, co powiedział Saddam, jest nieprawdą" - wołał były dyktator, nawiązując do oświadczenia Białego Domu, iż zarzut bicia i torturowania go jest niedorzeczny.
Saddam powiedział, że George W. Bush musiał w końcu przyznać, iż w Iraku nie znaleziono broni chemicznej. Były dyktator nie wymienił przy tym nazwiska prezydenta USA, lecz użył określenia "człowiek w Białym Domu".
Na środowym posiedzeniu sądu Saddam zarzucił Amerykanom, że go bili i torturowali. "Nie ma miejsca na moim ciele, na które nie spadłyby razy. Ich ślady mam wszędzie" - oświadczył.
Rzecznik Białego Domu Scott McClellan określił te zarzuty jako "groteskowe" i "niedorzeczne".
W czwartek również inny oskarżony, przyrodni brat Saddama Barzan Ibrahim at-Tikriti, były szef Muchabaratu (saddamowskiej służby bezpieczeństwa) oświadczył sądowi, że był bity w amerykańskim więzieniu.
Jednak sędzia śledczy Raad Dżuhi, który gromadził materiał dowodowy przeciwko Saddamowi, powiedział reporterom, że ani oskarżeni, ani ich obrońcy nigdy dotychczas nie skarżyli się na bicie, a urzędnicy sądowi nigdy nie widzieli u oskarżonych żadnych śladów bicia.
Amerykanie schwytali Saddama 13 grudnia 2003 roku i od tego czasu jest pod ich strażą, choć podlega irackiej jurysdykcji prawnej.
Saddam i jego siedmiu współpracowników odpowiadają za masakrę 148 szyitów z Dudżailu, dokonaną z zemsty za zamach na dyktatora w tym miasteczku w 1982 roku. W czwartek zeznawali kolejni świadkowie oskarżenia.
Kiedy pierwszy z nich powiedział, że w 1982 roku miał osiem lat, Saddam oświadczył, że sąd nie powinien polegać na zeznaniach osób, które nie były pełnoletnie w czasie wydarzeń w Dudżailu.
Inny świadek mówił, że w więzieniu Abu Ghraib bito ich nieustannie. Strażnicy wyprowadzali swe ofiary grupami na korytarz, bili kablami i kazali się czołgać. "Przyglądały się temu kobiety i szlochały, bo tam bito ich dzieci" - powiedział świadek.
W środę świadkowie opowiadali, jakim torturom poddawano ich i innych mieszkańców Dudżailu po zamachu na Saddama. Ukryty za zasłoną "świadek numer 2" zeznał, że oprawcy podłączyli przewody elektryczne do jego kciuków, genitaliów i dużych palców u nogi, po czym torturowali go prądem "aż na ustach pojawiła się piana".
Posiedzenie czwartkowe obfitowało w słowne utarczki. Kiedy Barzan powiedział, że oskarżający go prokuratorzy byli w swoim czasie członkami saddamowskiej partii Baas, jeden z prokuratorów nazwał to "największą zniewagą, jakiej doznał w życiu". Nazwał Baas "partią splamioną krwią" i poprosił sędziego, by pozwolił mu nie uczestniczyć dłużej w procesie i nie mieć do czynienia z potwarcą. Jednak kurdyjski sędzia Rizgar Mohammed Amin odrzucił jego wniosek.
Amin zwolnił natomiast jednego ze strażników sądowych, bo oskarżeni poskarżyli się, że im groził.
Barzan zaprotestował przeciwko nadawaniu transmisji telewizyjnych z procesu z 30-minutowym opóźnieniem, co pozwala urzędnikom sądowym cenzurować obraz i dźwięk. Od czasu do czasu korzystają oni z tej możliwości i wyłączają dźwięk, zwykle gdy występuje Saddam lub Barzan.
"To jest niesprawiedliwe i niedemokratyczne" - poskarżył się były szef saddamowskiej bezpieki i zagroził, że jeśli cięcia się powtórzą, odmówi pojawienia się na sali.
Saddam i Barzan wykorzystują transmisje telewizyjne, by sygnalizować swoim zwolennikom, że uważają siebie za prawowitych przywódców irackich, obalonych przez amerykańskich interwentów.
Saddam, za którego rządów Irak był jednym z najbardziej świeckich krajów arabskich, domagał się w środę przerwy na modlitwę. Gdy sędzia odmówił, były prezydent zawołał: "Jak można kazać Bogu czekać?", po czym zamknął oczy i przez dziesięć minut trwał w milczeniu, lekko kołysząc się w swym fotelu; wyglądało na to, że się modli.
Krytycy Saddama mówią, że jego modlitwa w sądzie była próbą przypodobania się konserwatywnej części społeczeństwa irackiego, które - jak wskazują wyniki wyborów 15 grudnia - coraz wyraźniej popiera muzułmańskie partie religijne.
"Ci, którzy dobrze znają Saddama, nie dadzą się zwieść takim zachowaniem. Saddam robi co może, aby przekonać Irakijczyków, że jest ofiarą, a nie tyranem" - powiedziała szyicka deputowana do tymczasowego parlamentu irackiego Mariam ar-Rajes.
ks, ss, pap