W komunikacie lekarskim nie potwierdzono jednak informacji dziennika "Maariw", że w środę w czasie wybudzania pacjenta ze śpiączki doszło do zaburzenia rytmu pracy jego serca i lekarze postanowili zastosować ponownie środki anestezjologiczne. Opiekujący się Szaronem anestezjolog, dr Charles Weissman potwierdził tylko - na łamach "Jerusalem Post" - że w środę Szaronowi gwałtownie wzrosło ciśnienie i wstrzymano proces wybudzania go ze śpiączki.
W środę wieczorem lekarze ocenili na podstawie badań neurologicznych, że stan premiera trochę się poprawił, jednocześnie ostrzegając przed nadmiernym optymizmem w ocenie jego szans na odzyskanie zdrowia. Ich zdaniem, premier zapewne będzie musiał pozostać w szpitalu przez kilka miesięcy. Najwcześniej za kilka dni da się wstępnie ocenić rozmiary uszkodzeń spowodowanych wylewem krwi do mózgu, który Szaron przeszedł 4 stycznia. Jednak lekarze wątpią, by mógł on odzyskać formę pozwalającą na wypełnianie obowiązków oficjalnych.
ss, pap