Gazprom ograniczył na początku stycznia dostawy gazu na Ukrainę, aby skłonić władze w Kijowie do zaakceptowania wyższych cen surowca.
"Jesteśmy biznesmenami, którzy realizują to, czego domagają się od nas akcjonariusze i rada nadzorcza. Nie można pominąć faktu, że rosyjski rząd posiada (w Gazpromie) udziały większościowe. Wyznacza nam także cele. Nie jest jednak tak, że otrzymujemy od rządu polityczne polecenia. (...) Nie udajemy, że państwo jako właściciel większości akcji nie ma z nami nic wspólnego. Nie jesteśmy jednak instrumentem zagranicznej polityki Rosji" - zastrzegł.
Medwiediew oskarżył jednak Ukrainę o grę, w której instrumentem miały być ceny gazu. - Prezydent Rosji Władimir Putin proponował Ukrainie długi okres przejściowy (na dojście do wyższych cen gazu) oraz pożyczkę. "Ukraina odrzuciła tę propozycję. To pokazuje, że nie była zainteresowana rozwiązaniem sporu, ponieważ realizowano wąskie interesy wyborcze" - oświadczył. Jego zdaniem, na Ukrainie ukazuje się wiele "okropnych" materiałów na temat Rosji.
Wiceszef Gazpromu wziął w obronę kanclerza Gerharda Schroedera, krytykowanego za to, ze jako kanclerz forsował budowę Gazociągu Północnego, a następnie przyjął intratne stanowiska szefa rady nadzorczej w spółce, która jest administratorem rosyjsko-niemieckiego gazociągu. "Niemcy znów całkowicie zaskoczyli mnie. Politycy postąpili brutalnie ze Schroederem, i to bez żadnego powodu. Niektórzy ludzie nie chcą widocznie, by Gazociąg Północny powstał" - uznał Medwiediew i wskazał na pozytywne - jego zdaniem - nastawienie następczyni Schroedera, Angeli Merkel do gazociągu przez Bałtyk. Merkel potwierdziła, że gazociąg umocni bezpieczeństwo energetyczne Niemiec - powiedział.
em, pap