Jego głowny konkurent, niezależny ale blisko związany z lewicą polityk Manuel Alegre uzyskał 20,72 procent głosów, a były wieloletni prezydent kraju, historyczny przywódca Portugalii po okresie "rewolucji goździków", 81-letni socjalista Mario Soares 14,24 proc. głosów.
Soares, który był oficjalnym kandydatem Partii Socjalistycznej, jako pierwszy uznał w niedzielę wieczorem zwycięstwo Cavaco Silvy i złożył mu gratulacje. Zaraz potem z gratulacjami pospieszył obecny socjalistyczny premier Portugalii Jose Socrates, który zapowiedział bliską współpracę z prezydentem, zwłaszcza w dziedzinie gospodarki, kulejącej z powodu m.in. najwyższego od 18 lat bezrobocia.
Sam Cavaco Silva już przed wyborami zapowiedział, że w wypadku zwycięstwa nie rozwiąże parlamentu i będzie współrządził z socjalistycznym, wybranym w ubiegłym roku, rządem większościowym Socratesa, podejmującym trudne próby reformowania gospodarki. Jak zapowiedział, wspólnym celem będzie ograniczenie bardzo wysokiego deficytu budżetowego oraz ożywienie gospodarki.
"Chcę być i będę prezydentem wszystkich Porugalczyków" - oświadczył po ogłoszeniu zwycięstwa Cavaco Silva. W wystąpieniu wygłoszonym na wiecu w centrum kulturalnym w dzielnicy Belem, we wschodniej części stolicy kraju Lizbony, obiecał pilne "wsłuchiwanie się" w potrzeby obywateli i podkreślił znaczenie stosunkowo wysokiej frekwencji wyborczej, która wyniosła 62,6 procent.
Dziewięciomilionowy elektorat najbiedniejszego kraju Europy Zachodniej wybrał w niedzielę prezydenta spośród sześciu oficjalnych kandydatów. Cavaco Silva - premier w latach 1985-1995 - był już w sondażach przedwyborczych zdecydowanym faworytem, jednak ostateczne zwycięstwo ułatwił mu fakt rozdrobnienia głosów lewicy pomiędzy kilku rywalizujących ze sobą polityków.
Dotychczasowy prezydent Jorge Sampaio, który pełnił najwyższy urząd przez dwie kolejne kadencje w latach 1996 - 2000 i 2001 - 2006, nie mógł już więcej kandydować.
em, ss, pap