Faworytem wyborów jest prezydent Alaksandr Łukaszenka. Poza nim i Milinkiewiczem 19 marca rywalizować o urząd szefa państwa będą też były rektora mińskiego uniwersytetu i lider Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej "Hramada" Alaksandr Kazulin oraz przywódca Liberalno-Demokratycznej Partii Białorusi i deputowany Siarhiej Hajdukiewicz.
Milinkiewicz i Kazulin w swych przemówieniach na posiedzeniu CKW ostro skrytykowali politykę państwa. Hajdukiewicz, uważany powszechnie za "oficjalnego kontrkandydata" Łukaszenki, podziękował tylko swoim zwolennikom za poparcie.
Milinkiewicz przyznał, że decyzja o kandydowaniu była trudna, gdyż w kraju znikają opozycyjni politycy, są więźniowie polityczni, prześladowana jest niezależna prasa. Swój program wyborczy streścił w haśle "wolność, prawda, sprawiedliwość".
Kazulin podważył prawomocność kandydowania Łukaszenki na trzecią kadencję. Podkreślił, że Białoruś "zastygła w przeszłości" i stała się "wyrzutkiem XXI wieku". Według niego, nadszedł czas zmian politycznych i położenia kresu "nakazowemu, radzieckiemu stylowi rządzenia".
Prezydent Łukaszenka zapewnił, że proces wyborczy przebiega zgodnie z prawem, a wybory prezydenckie będą kolejnym krokiem na drodze umocnienia Białorusi. Podkreślił, że białoruski naród będzie wybierać prezydenta samodzielnie. "Ja wam to gwarantuję" - oświadczył.
Milinkiewicza przywitało u stopni Pałacu Reubliki kilkuset jego zwolenników, którzy zjechali się z całego kraju. Manifestacja przeszła główną ulicą Mińska do Placu Zwycięstwa, gdzie kandydat sił demokratycznych wygłosił swe pierwsze przemówienie wyborcze, na które ordynacja zezwala dopiero po rejestracji.
Zapewnił, że demokratyczna opozycja nie dąży do rewolucji, walczy jedynie o sprawiedliwe wybory. Zaznaczył, że w razie konieczności, ludzie wyjdą na ulice, lecz będą to spokojne protesty. Wezwał ludzi na wiec w Mińsku 2 marca.
Milinkiewicz powiedział PAP, że nie liczy na zwycięstwo, bo nie wierzy w uczciwe wybory. "Jeśli chodzi o ogłoszenie wyniku wyborów, to chyba nie ma szans, bo u nas nikt nie liczy głosów" - ocenił.
"Lecz można osiągnąć zwycięstwo w umysłach ludzi i o to walczymy: by zmienić nastrój w społeczeństwie, przerwać apatię, by ludzie mniej się bali, by wiedzieli, że nas jest większość, a po naszej stronie jest prawda, prawo i konstytucja. To jest proces demokratyzacji w warunkach dyktatury" - podkreślił.
"Nikt w naszej koalicji nie chce rewolucji, ale jeśli władza będzie ciągle naruszała prawo, to naród ma prawo wyjść na ulice i tak będzie" - powiedział PAP, zapytany o strategię sił demokratycznych na czas po wyborach. "Ilu ludzi wyjdzie, nikt nie wie, bo nikt nie wie, w ilu umysłach zwyciężyliśmy" - dodał.
Jego zwolennicy nie wątpią w zwycięstwo swego kandydata. "Droga dla prezydenta" - wołali, gdy Milinkiewicz przedzierał się przez tłum. "Sondaże kłamią, my znamy prawdziwe nastroje. Nasi dawni koledzy oficjalnie wszyscy popierają prezydenta, ale jak porozmawiać z nimi w kuchni, to poparcie dla Łukaszenki jest zerowe" - powiedzieli PAP trzej emerytowani pracownicy KGB z Witebska.
"Ludzie mają dość propagandy, zapewniającej, że wszystko jest cudownie, podczas gdy widzą, jak jest naprawdę" - powiedziała PAP 50-letnia mieszkanka Żodino. "Chcą zmian, ale trudno ich poderwać, bo część się boi, głównie o pracę, a część zadowala tym, co jest: niech będzie nawet nędzna emerytura, wystarczająca na chleb i mleko, ale za to pewna. Pamiętają jeszcze czasy, gdy po rozpadzie ZSRR nie wypłacano pensji i emerytur" - tłumaczyła jej znajoma.
ss, pap