"Handelsblatt" uznał programowe przemówienie, wygłoszone w ubiegłym tygodniu w Sejmie przez polskiego ministra spraw zagranicznych Stefana Mellera i reakcje na to przemówienie za "ważną przesłankę wskazującą na chaos panujący w polskiej polityce wobec UE". Zdaniem Vettera, Meller w swoim wystąpieniu potwierdził z jednej strony swoje europejskie nastawienie, określając członkostwo Polski w Unii mianem decydującej przesłanki szybkiego rozwoju kraju. Opowiedział się też za wspólną polityką zagraniczną i w sprawach bezpieczeństwem oraz za otwartą debatą na temat konstytucji. Z drugiej jednak strony nie powiedział nic konkretnego na temat treści konstytucji, daty przystąpienia Polski do umowy z Schengen, czy też stanowiska Polski wobec wspólnej waluty euro - napisał "Handelsblatt".
Pełne sprzeczności wystąpienie Mellera pokazało, że szef MSZ jest "obcym ciałem" w narodowokonserwatywnej ekipie, chociaż prezydent Lech Kaczyński i premier Kazimierz Marcinkiewicz na razie go chronią - ocenił niemiecki dziennikarz. W tym kontekście gazeta dodaje, że Meller nie ma własnego politycznego zaplecza, a pracownicy kancelarii premiera nie szczędzą upokorzeń jemu i jego resortowi.
"Brak głowy" ujawnia się - zdaniem Vettera - wtedy, gdy rząd musi zająć stanowisko w sprawach unijnych. Zdziwienie całej UE wywołało stanowisko przedstawiciela Polski w Brukseli, który wbrew opinii Mellera odmówił zgody na przedłużenie ulgowej stawki VAT. Dopiero aktywna postawa Austrii i "zaproszenie" polskiej minister finansów Zyty Gilowskiej do Wiednia skłoniło Polskę do przyjęcia kompromisu - tłumaczy Vetter.
Zdaniem "Handelsblatt", polski rząd nie ma doświadczenia w sprawach międzynarodowych i zachowuje się w polityce zagranicznej jak "nowo narodzone dziecko". "Tej naiwności nie przezwyciężył do dziś" - ocenia gazeta. Polscy eksperci w rodzaju Antoniego Podolskiego z Centrum Stosunków Międzynarodowych wskazują na brak profesjonalizmu.
Korespondent zwrócił uwagę na zmianę w podejściu premiera Marcinkiewicza do unijnej konstytucji. "Jeszcze niedawno (premier) chciał wyrzucić projekt (konstytucji) na śmietnik historii. W międzyczasie on sam i jego kancelaria zrozumieli jednak, że muszą włączyć się do europejskiej dyskusji o prawnomiędzynarodowych podstawach UE, jeśli nie chcą narazić na szwank +standingu+ (pozycji) Polski we wspólnocie" - czytamy. Ta świadomość nie dotarła jednak jeszcze do większości deputowanych PiS, którzy uważają traktat z Nicei za podstawę działania przyszłej Unii - twierdzi korespondent dziennika "Handelsblatt".
ss, pap