Wiceszef jego sztabu wyborczego Alaksandr Dabrawolski przyznał jednak, że ekipa Milinkiewicza nie zamierza zamawiać sondaży powyborczych. Ma jednak nadzieję, że cieszące się autorytetem ośrodki socjologiczne będą zainteresowane przeprowadzeniem takich badań - piszą "SN Plus".
Tymczasem bałtycki oddział Instytutu Gallupa już zapowiedział, że nie ma w planach takiego projektu. Baltic Surveys, należący do organizacji Gallupa, przeprowadził pierwsze na Białorusi sondaże powyborcze podczas wyborów parlamentarnych i referendum w 2004 roku. Uzyskane przezeń wyniki znacznie różniły się od oficjalnych. Według wileńskiego instytutu w referendum za zezwoleniem prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence na ubieganie się o trzecią kadencję, zagłosowało 48,4 proc. wyborców. Oficjalny białoruski ośrodek EKOOM uzyskał wynik 82,3 proc. głosujących.
Przeprowadzenie badań na Białorusi, w tym sondażu powyborczego, rozważa obecnie Centrum Analityczne Jurija Lewady - potwierdził "SN Plus" wicedyrektor rosyjskiego ośrodka Aleksiej Grażdankin. Centrum Lewady prowadziło już badania socjologiczne na Białorusi przed referendum z 2004 roku.
Pod koniec lutego szef zlikwidowanego na Białorusi i niedawno zarejestrowanego w Wilnie Niezależnego Instytutu Badań Społeczno- Ekonomicznych i Politycznych (NISEPI) Aleh Manajew ocenił, że przeprowadzenie niezależnych sondaży powyborczych jest możliwe. Zastrzegł jednak, że w obecnych warunkach na Białorusi będzie to o wiele trudniejsze niż w 2004 roku.
"Jeśli komuś uda się przeprowadzić niezależny sondaż powyborczy, to głowę sobie dam uciąć, że wyniki będą się różnić od oficjalnych" - podkreślił Manajew, pod którego kierownictwem grupa niezależnych białoruskich socjologów regularnie prowadzi sondaże dotyczące m.in. wyborów prezydenckich.
Komisja akredytująca ośrodki socjologiczne na Białorusi wydała 10 zezwoleń na prowadzenie sondaży powyborczych - wyłącznie oficjalnym instytucjom związanym z władzami lub ośrodkom rosyjskim. Wśród akredytowanych jest Instytut Socjologii Narodowej Akademii Nauk (NAN), instytut przy administracji prezydenckiej oraz ośrodek EKOOM, w którym sondaże powyborcze zamówiła Centralna Komisja Wyborcza.
Z sondaży instytutów związanych z władzami wynika, że na Łukaszenkę gotowych jest zagłosować 78 proc. wyborców, a opozycyjni kandydaci mogą liczyć zaledwie na 2-3 procent głosów.
Według NISEPI, 58,6 proc. wyborców deklaruje poparcie dla Łukaszenki, 16,5 proc. - dla Milinkiewicza, 6,4 proc. - dla byłego rektora mińskiego uniwersytetu Alaksandra Kazulina, a 4,5 proc. - dla deputowanego Siarhieja Hajdukiewicza.
pap, ss