Prezydent odpowiedział w ten sposób na pytanie, "czy największym zagrożeniem dla USA jest Iran, Korea Północna czy Chiny".
Przypomniał następnie, że w 2002 r. zaliczył Iran i Koreę Północną - wraz z Irakiem - do "osi zła", i powiedział, że oba kraje stwarzają mniej więcej jednakowe niebezpieczeństwo dla Stanów Zjednoczonych, z powodu swych planów budowy broni nuklearnej (według wywiadu USA, Phenian już ją posiada).
Chiny Bush określił jako "strategicznego partnera, jeśli chodzi, na przykład, o handel". "Stosunki z tym krajem są inne... (w domyśle: niż z Iranem i Korea Północną)" - dodał, wahając się i starannie ważąc słowa.
Bush wyraził też na spotkaniu niepokój z powodu fiaska transakcji, na podstawie której sześć portów w USA miało być zarządzanych przez firmę ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
W czwartek firma ta - Dubai Ports World - ogłosiła, że przekaże operacje w portach "instytucji amerykańskiej". Nastąpiło to po burzy protestów w Kongresie, gdzie politycy z obu partii argumentowali, że zarządzanie portami przez Arabów naraża na szwank bezpieczeństwo USA.
"Martwię się o szersze przesłanie, jakie ze sprawy tej wynika dla naszych przyjaciół i sojuszników na świecie, a zwłaszcza na Bliskim Wschodzie. Aby wygrać wojnę z terrorem, musimy umacniać nasze stosunki z umiarkowanymi krajami arabskimi" - powiedział Bush.
"Zjednoczone Emiraty Arabskie są naszym oddanym sojusznikiem w wojnie z terroryzmem. Są niezwykle ważnym partnerem dla naszych wojsk w kluczowym regionie" - oświadczył.
pap, ab