"Uważamy, że Bułgaria i Rumunia powinny wejść do UE w styczniu 2007 roku, pod warunkiem, że wyeliminują pozostałe niedociągnięcia" - powiedział w Parlamencie Europejskim przewodniczący KE Jose Manuel Barroso.
Jednocześnie Komisja zapowiedziała, że na początku października dokona oceny niezbędnych reform w obu krajach. "Na podstawie postępów zdecydujemy, czy ta data będzie utrzymana" - podano.
"Te kraje będą mogły wejść do UE tylko wówczas, kiedy będą w pełni gotowe" - podkreślał komisarz ds. rozszerzenia Oli Rehn, przedstawiając raport na temat stanu postulowanych reform w Bułgarii i Rumunii.
Główne zastrzeżenia Komisji dotyczą Bułgarii. Podczas gdy Rumunii raport zarzuca głównie kwestie techniczne, dotyczące np. komputerowego systemu zbierania podatków, Bułgarii wytyka się nieskuteczny wymiar sprawiedliwości oraz niewystarczającą walkę z przestępczością zorganizowaną i korupcją, zwłaszcza na wysokich szczeblach władzy.
Raport wskazuje również, że Bułgarii i Rumunii nie udało się dotąd utworzyć agencji zajmujących się unijnymi dotacjami rolnymi, a ponadto Sofia nie jest gotowa do dystrybucji wielomiliardowych funduszy regionalnych.
Zgodnie z podpisanym w ubiegłym roku traktatem akcesyjnym, Rumunia i Bułgaria mają wejść do UE w styczniu 2007 roku. Unia Europejska może jednak o maksimum rok opóźnić przyjęcie obu krajów, jeśli nie będą gotowe. Decyzja o przesunięciu daty musiałaby być podjęta jednomyślnie przez przywódców wszystkich państw UE. W przeciwnym razie oba kraje wejdą do Unii zgodnie z kalendarzem.
Bułgarscy politycy i media przyjęli ocenę Komisji Europejskiej z zadowoleniem. "Raport udowodnił, że Bułgaria dokonała ogromnej pracy. KE uznaje tę pracę i uwzględnia poważny postęp kraju w ostatnich sześciu miesiącach" - powiedział premier Sergiej Staniszew.
Podobny optymizm zaprezentował premier Rumunii Calin Tariceanu. Jego zdaniem członkostwo UE jest "całkowicie możliwe" w 2007 roku, a "alternatywna data 2008 r. nie jest rozważana przez władze rumuńskie". Dodał, że raport jest "ze strony Komisji Europejskiej najlepszą oceną" postępów jego kraju.
Uzasadniając odmowę dopuszczenia Litwy do strefy euro Komisja przyznała, że kraj ten spełnił wszystkie warunki przyjęcia wspólnej waluty poza ograniczeniem inflacji, która wynosi 2,6 procent i tym samym przewyższa o 0,1 punktu procentowego limit zawarty w tzw. kryteriach z Maastricht. W dodatku KE prognozuje, że w ciągu roku ceny na Litwie wzrosną o 3,5 proc.
"Mam nadzieję, że w przyszłym roku będziemy mogli wydać pozytywną ocenę, ale kryteriów nie zmienimy" - powiedział komisarz UE ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia.
Litewskie władze nie kryją rozczarowania. Także unijna komisarz ds. budżetu, Litwinka Dalia Grybauskaite, skrytykowała decyzję KE. "Kryteria z Maastricht ustanowione są po to, by wspierać rozwój ekonomiczny i gospodarczą stabilność. Gdy stosowane są w sposób dogmatyczny, nie służą swemu celowi. Dlatego sprzeciwiłam się tej decyzji" - powiedziała Grybauskaite.
Słowenia i Litwa same poprosiły w marcu o ocenę Komisję Europejską i Europejski Bank Centralny.
"Wzrost gospodarczy jest imponujący - przyznał Almunia. - Gratuluję Litwie jej rezultatów gospodarczych, ale Komisja Europejska musi stać na straży traktatów".
Litewski minister spraw zagranicznych Antanas Valionis w komunikacie prasowym oświadczył, że Litwa liczyła "na obiektywną ocenę w sprawie przystąpienia do strefy euro, na podstawie argumentów gospodarczych, a nie politycznych (...), na podstawie traktatu UE, nie zaś logiki gabinetów czy zasady przecinka".
Raport Komisji Europejskiej sprzyjający wejściu Słowenii do strefy euro 1 stycznia 2007 r. jest wydarzeniem historycznym, potwierdzającym zdrowie gospodarki narodowej - ocenił premier Słowenii Janez Jansza.
"Przejście na euro jest dla Słowenii jednym z najważniejszych projektów dziesięciolecia", to "wydarzenie wyjątkowe" - powiedział dziennikarzom.
pap, ab