Iracki prokurator zażądał kary śmierci dla Saddama Husajna i dwóch głównych jego pomocników, oświadczając, że były prezydent i jego reżim dopuścili się zbrodni przeciwko ludzkości, gdy krwawo "zemścili się" na szyickich cywilach za zamach na życie dyktatora w latach 80.
Proces Saddama i siedmiu innych osób, rozpoczęty 19 października zeszłego roku, wszedł w przedostatnią fazę. W poniedziałek odroczono go do 10 lipca, kiedy mowy końcowe mają wygłosić obrońcy. Potem trybunał ogłosi przerwę, aby uzgodnić wyrok. Według agencji Associated Press ogłoszenie wyroku może nastąpić w sierpniu lub we wrześniu.
Premier Iraku Nuri al-Maliki powiedział, że siły irackie przejmą w lipcu od wojsk wielonarodowych odpowiedzialność za bezpieczeństwo w prowincji Musanna na południu kraju.
Musanna jest częścią szyickiego, względnie spokojnego regionu Iraku i wchodzi w skład brytyjskiej strefy stabilizacyjnej. Stacjonuje tam obecnie około 150 żołnierzy brytyjskich i 460 australijskich, a w głównym mieście prowincji, Samawie, 600 japońskich saperów wykonuje zadania niebojowe - pomaga w odbudowie infrastruktury.
Maliki oświadczył, że Musanna "jest pierwszą prowincją kraju, którą spotka zaszczyt przejścia pod nadzór sił irackich spod nadzoru sił wielonarodowych". Jednak w praktyce Irakijczycy odpowiadają już na co dzień za bezpieczeństwo trzech kurdyjskich prowincji na północy kraju.
W końcu stycznia dowodzona przez Polskę wielonarodowa dywizja Centrum-Południe przekazała 8. dywizji wojsk irackich odpowiedzialność za szyickie prowincje Wasit i Diwanija. Pozostała tam jednak i teraz szkoli żołnierzy irackich, a w razie potrzeby udziela im wsparcia.
Setki żołnierzy amerykańskich i irackich, wspieranych przez lotnictwo, atakowały pozycje rebeliantów we wschodniej części Ramadi, stolicy prowincji Anbar. W walkach uczestniczą także amerykańskie czołgi. Według dowództwa USA akcje bojowe mają na celu ustanowienie dodatkowych posterunków kontrolnych i wyparcie rebeliantów z pozycji, z których dokonują ataków.
W zamachu bombowym w Bagdadzie zginęło w poniedziałek pięć osób, a dziewięć zostało rannych. W sobotę w zamachach w Bagdadzie i na przedmieściach zginęły co najmniej 43 osoby. Rebelianci atakują nieprzerwanie, choć od 14 czerwca trwa w stolicy wielka operacja antyterrorystyczna, w której uczestniczy około 50 tysięcy żołnierzy i policjantów irackich oraz około 7000 żołnierzy koalicji wielonarodowej, głównie amerykańskich.
Ugrupowanie powiązane z iracką Al-Kaidą - Rada Zgromadzenia Mudżahedinów - ogłosiło w Internecie, że w pobliżu Jusufii, 20 km na południe od Bagdadu, uprowadziło dwóch żołnierzy USA. Wojska amerykańskie i irackie poszukują dwóch żołnierzy USA, którzy zaginęli w miniony piątek po ataku rebeliantów na posterunek kontrolny koło Jusufii. W ataku tym poległ inny żołnierz amerykański.
To samo ugrupowanie przyznało się na stronie internetowej do uprowadzenia w Iraku czterech rosyjskich dyplomatów i postawiło Moskwie ultimatum, w którym daje jej 48 godzin na wycofanie się z Czeczenii i uwolnienie islamskich więźniów.
pap, ss, ab