W czasie spotkania z prasą w Szanghaju, gdzie przebywa na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy, 53-letni Putin starał się przekonać dziennikarzy, iż batalia nie ograniczy się do Iwanowa i Miedwiediewa, zapowiadając że jego następcą może zostać człowiek z zewnątrz, "ktoś stosunkowo mało znany, niekoniecznie jeden z dwu wymienianych najczęściej kandydatów".
Rosyjski prezydent potwierdzał po raz kolejny, że nie zamierza ubiegać się o trzecią kadencję, co zresztą wymagałoby zmiany konstytucji Rosji. "Nie można wymagać by ktoś respektował prawo jeśli samemu nie szanuje się prawa" - powiedział.
W maju Putin zapowiedział, że by "zapewnić ciągłość i stabilizację" w kraju, sam wskaże swego następcę. Takie poparcie prezydenta miałoby zasadnicze znaczenie dla wyniku wyborów prezydenckich. Zdaniem mediów, najbardziej prawdopodobnymi kandydatami w owym momencie wydawali się właśnie Miedwiediew i Iwanow.
W listopadzie ubiegłego roku Putin awansował ich na wicepremierów, zlecając jednocześnie wykonanie strategicznych misji: Miedwiediewowi - przeprowadzenie szeroko rozumianej modernizacji służby zdrowia, oświaty, mieszkalnictwa i rolnictwa, a Iwanowowi - zreformowanie i unowocześnienie sił zbrojnych.
Jak pisze agencja Reutera, poglądy obu z nich gwarantowałyby utrzymanie "linii Putina".
Obecnie moskiewscy analitycy zaczęli jednak wymieniać wśród potencjalnych kandydatów również nowego szefa prezydenckiej kancelarii Siergieja Sobianina oraz prezesa Rosyjskich Kolei Żelaznych Władimira Jakunina.
pap, ss