Akcję zdawania broni zapowiedział rano przywódca zbuntowanych żołnierzy, Alfredo Reinado, odpowiadając na dramatyczny apel timorskiego prezydenta. Xanana Gusmao zwrócił się do zbuntowanych jednostek armii o rozbrojenie i zakończenie trwającego od ponad miesiąca konfliktu, który sparaliżował życie kraju i spowodował powszechny chaos.
Podporządkowując się apelowi szefa państwa, przywódca rebeliantów Reinado zapowiedział pełną współpracę z siłami pokojowymi. Nie chciał jednak ujawnić ile broni i jakiego rodzaju posiadają jego oddziały. Zapowiedział, że jest gotów współpracować z ONZ w celu wyjaśnienia przyczyn i okoliczności konfliktu.
Specjalny przedstawiciel ONZ w Dili Sukehiro Hasegawa ocenił rano w piątek, że złożenie broni przez zbuntowane jednostki armii "stanowi pierwszy krok w dobrym kierunku".
Rozbrojeni rebelianci pozostaną w dwu obozach poza miastem, gdzie stacjonują też australijskie siły rozjemcze. Oprócz Australijczyków, misję pokojową na Timorze Wschodnim pełnią od maja również kontyngenty Nowej Zelandii, Malezji i Portugalii.
Konflikt w Timorze Wschodnim został zapoczątkowany buntem ok. 600 żołnierzy, którzy zostali zwolnieni w marcu br. dyscyplinarnie z armii. Buntownicy utrzymywali, że stosowano wobec nich praktyki dyskryminacyjne. W zamieszkach, do jakich doszło w Dili w maju zginęło co najmniej 30 osób, a ponad 100 tys. musiało opuścić swoje domy.
Timor Wschodni uzyskał niepodległość w 2002 roku, po czym nad bezpieczeństwem w tym kraju czuwały siły pokojowe ONZ. Trwająca od 1999 roku misja ONZ w Dili zakończyła się w 2005 roku, kiedy to przekazano kontrolę formalnie rządowi timorskiemu. Misja ONZ w Dili liczyła ok. 10 tys. ludzi.
pap, ss