Polska i państwa bałtyckie nie są już przeciwne Gazociągowi Północnemu - odtrąbili Rosjanie.
"Polska nie zaprotestowała przeciw gazociągowi na dnie Bałtyku. Milczenie premiera Marcinkiewicza tłumaczy się wieloma innymi, nie najprzyjemniejszymi dla tego kraju sprawami będącymi przedmiotem obrad" - napisała rosyjska "Gazieta". Chodzi o szczyt Rady Państw Morza Bałtyckiego, który kilka dni temu odbył się w Reykjaviku. Rosyjska delegacja, kierowana przez Michaiła Fradkowa, miała przekonać uczestników szczytu, że gazociąg "jest projektem nie tylko o europejskim, ale i globalnym znaczeniu". W rzeczywistości było zupełnie inaczej. W czasie szczytu przeciw budowie gazociągu zaprotestował premier Marcinkiewicz. Wątpliwości zgłaszali także Finowie i Szwedzi. Ci ostatni zwrócili uwagę na sytuację na Białorusi, przez co Fradkow odmówił spotkania z premierem Göranem Perssonem. Rosjanie od początku chcieli zmienić tematykę islandzkiego szczytu. Tuż przed przylotem Fradkow zaatakował państwa bałtyckie za nieprzestrzeganie praw mniejszości rosyjskiej. Podczas swego wystąpienia apelował z kolei, by Rada Państw Morza Bałtyckiego zajęła się� zwalczaniem terroryzmu w regionie. Równie dziwne sygnały wysyłano w stronę Polski. Przed szczytem Rosjanie zasugerowali spotkanie premierów Fradkowa i Marcinkiewicza. Podczas szczytu obaj wykręcali się jednak napiętym kalendarzem. W tym czasie Marcinkiewicz rozmawiał z premierami Islandii, Danii i Norwegii. Z tym ostatnim, Jensem Stoltenbergiem, mówił o włączeniu Polski do budowy nowego gazociągu z Norwegii do Szwecji. Gdyby się to udało, gazociąg mógłby zostać przedłużony do Polski.
Grzegorz Sadowski Reykjavik