Urzędnicy wcześniej brali udział w pokojowej manifestacji przed parlamentem Autonomii Palestyńskiej. Gdy nie wyszedł do nich żaden z deputowanych, siłą wdarli się na salę obrad.
Wznosząc okrzyki "Jesteśmy głodni!" zaatakowali deputowanych butelkami z wodą, kartonowymi pudełkami, zabranymi z pulpitów dokumentami i innymi drobnymi przedmiotami, jakie wpadły im w rękę. Strażnicy interweniowali, gdy doszło do starcia wręcz dwu kobiet - deputowanych z różnych frakcji. Ostatecznie ochrona opanowała sytuację - po zajściach długo jeszcze dochodziło wymiany inwektyw pomiędzy stronami.
Większość demonstrantów - pisze z Ramalli agencja Associated Press - stanowili sympatycy organizacji Al-Fatah, lojalnej wobec prezydenta Mahmuda Abbasa i skłóconej z radykalnym Hamasem, który po styczniowych wyborach przejął rządy w Autonomii.
Nowy rząd Hamasu, głównie z powodu odcięcia pomocy zachodniej, a także wstrzymania przeznaczanych na pobory urzędników izraelskich wypłat z tytułu pobranych w imieniu Autonomii ceł, nie był w stanie wypłacać pensji funkcjonariuszom państwowym. Przede wszystkim dotyczy to związanych z Fatahem palestyńskich służb bezpieczeństwa, które rząd Hamasu chciałby zastąpić własną formacją.
Kryzys finansowy, z jakim boryka się Hamas, spowodował gwałtowny wzrost napięć w Strefie Gazy i w Ramalli na Zachodnim Brzegu Jordanu, pogłębiając też rozdźwięki między frakcjami palestyńskimi.
W środę rano w mieście Gaza zamaskowani ludzie ranili działacza Al-Fatah, kierującego siłami bezpieczeństwa w miejscowości Chan Junis Refata Kullaba. W strzelaninie, do jakiej doszło na miejscu, zastrzelony został bojownik Hamasu. Zabity brał udział w napadzie.
W walkach pomiędzy palestyńskimi frakcjami w ciągu ostatniego miesiąca zginęło ponad 20 ludzi. Do gwałtownego wzrostu napięć doszło gdy po załamaniu się rozmów Hamasu z Fatah, prezydent Abbas zapowiedział przeprowadzenie 26 lipca w Autonomii referendum na temat uznania Izraela, czemu zdecydowanie sprzeciwia się Hamas.
pap, ss