Wbrew wcześniejszym ostrzeżeniom społeczności międzynarodowej, Korea Północna przeprowadziła w nocy z wtorku na środę i w ciągu dnia serię prób rakietowych, w tym nieudaną próbę rakiety dalekiego zasięgu Taepodong-2.
Ostatnia próba została przeprowadzona o 17.22 miejscowego czasu (10.22 czasu polskiego); testowany pocisk miał spaść do morza po wschodniej stronie Półwyspu Koreańskiego.
O serii testów poinformowali przedstawiciele administracji USA oraz japońskie media i źródła rządowe. Sama Korea Północna nie potwierdziła oficjalnie tego faktu. Cytowany przez japońskie media przedstawiciel północnokoreańskiego MSZ Ri Piong Dok oświadczył tylko, że "wystrzelenie rakiety jest sprawą leżącą wyłącznie w naszej gestii". "To kwestia naszej niezawisłości i nikt nie ma prawa zabierać głosu na ten temat" - podkreślił.
Według japońskich źródeł, przeprowadzono próby siedmiu pocisków, w tym rakiety Taepodong2 o zasięgu sześciu tysięcy kilometrów, mogącej razić bezpośrednio terytorium USA. Ten test nie powiódł się - jak twierdzą amerykańskie źródła, Taepodong-2 uległa awarii po 35 sekundach od jej wystrzelenia.
Rosyjskie źródła wojskowe, cytowane przez agencję Interfax, twierdzą jednak, że Koreańczycy wystrzelili aż dziesięć pocisków. Środowy test - zdaniem japońskich źródeł rakiety średniego zasięgu - byłby więc jedenastym z kolei. Nie wiadomo, ile pocisków miało daleki zasięg.
Australijskie źródła rządowe sugerują, że testy nie zostały zakończone i Phenian przygotowuje się do dalszych prób.
Seria testów rozpoczęła się o godz. 20.33 we wtorek czasu polskiego wystrzeleniem rakiety krótkiego zasięgu typu Scud. O godz. 00.31 czasu polskiego odpalona została, jako ostatnia tej pierwszej serii, rakieta średniego zasięgu Rodong.
Rakiety - jak podała rosyjska agencja ITAR-TASS - wpadły do Morza Japońskiego, jednakże bliżej terytorium Rosji niż Japonii. Phenian nie informował wcześniej strony rosyjskiej o planowanych testach. Wg moskiewskich źródeł, jeden z pocisków miał spaść do morza kilkadziesiąt kilometrów od portu Nachodka niedaleko Władywostoku.
Stany Zjednoczone jeszcze w nocy wysłały w rejon Korei Północnej ze swej bazy Kadena w Japonii dwa samoloty zwiadowcze.
Waszyngton natychmiast zareagował na północnokoreańskie testy, zastrzegając sobie "prawo obrony własnego terytorium, swych sojuszników i przyjaciół". USA przestrzegły też Koreę przed dalszymi "prowokacyjnymi działaniami".
Biały Dom zapowiedział również przeprowadzenie szczegółowych konsultacji z partnerami. Do Seulu i Tokio już w środę uda się specjalny wysłannik administracji Christopher Hill, a sama sekretarz stanu Condoleezza Rice "pozostaje w kontakcie" z uczestnikami sześciostronnych rokowań w sprawie północnokoreańskiego programu atomowego (USA, Chiny, Japonia, Rosja i oba państwa koreańskie).
Stany Zjednoczone konsultują się też z członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ, która jeszcze w środę zbierze się na pilnym posiedzeniu w sprawie północxnokoreańskich prób.
W Radzie Japonia miałaby przedłożyć projekt rezolucji, zakładającej wprowadzenie sankcji wobec Phenianu. Tokio zastosowało już pierwsze sankcje, zapowiadając, że od środy obowiązywać ma zakaz wpływania do portów japońskich jedynego północnokoreańskiego promu, Mangyongbong-92, utrzymującego regularne rejsy między obu krajami. Japonia rozważa też zakaz przekazywania jakichkolwiek funduszy do Korei Północnej oraz zakaz odwiedzania Japonii przez przedstawicieli rządu KRLD. Nie będą też odbywać się loty samolotów czarterowych.
"Świat powinien wypowiedzieć się jednym głosem na temat prób rakietowych Korei Północnej" - podkreślił ambasador USA w Tokio Schieffer, dodając że sprawa ta dotyczy nie tylko USA czy Japonii bądź uczestników sześciostronnych negocjacji, lecz całej międzynarodowej społeczności.
Północnokoreańskie próby oceniono jako "prowokację" w Seulu i Tokio, Londynie i Paryżu, Sydney, a także w Moskwie, gdzie rzecznik rosyjskiego MSZ powiedział, że testy zasadniczo skomplikują działania na rzecz rozwiązania problemu atomowego Korei Północnej.
pap, ab
O serii testów poinformowali przedstawiciele administracji USA oraz japońskie media i źródła rządowe. Sama Korea Północna nie potwierdziła oficjalnie tego faktu. Cytowany przez japońskie media przedstawiciel północnokoreańskiego MSZ Ri Piong Dok oświadczył tylko, że "wystrzelenie rakiety jest sprawą leżącą wyłącznie w naszej gestii". "To kwestia naszej niezawisłości i nikt nie ma prawa zabierać głosu na ten temat" - podkreślił.
Według japońskich źródeł, przeprowadzono próby siedmiu pocisków, w tym rakiety Taepodong2 o zasięgu sześciu tysięcy kilometrów, mogącej razić bezpośrednio terytorium USA. Ten test nie powiódł się - jak twierdzą amerykańskie źródła, Taepodong-2 uległa awarii po 35 sekundach od jej wystrzelenia.
Rosyjskie źródła wojskowe, cytowane przez agencję Interfax, twierdzą jednak, że Koreańczycy wystrzelili aż dziesięć pocisków. Środowy test - zdaniem japońskich źródeł rakiety średniego zasięgu - byłby więc jedenastym z kolei. Nie wiadomo, ile pocisków miało daleki zasięg.
Australijskie źródła rządowe sugerują, że testy nie zostały zakończone i Phenian przygotowuje się do dalszych prób.
Seria testów rozpoczęła się o godz. 20.33 we wtorek czasu polskiego wystrzeleniem rakiety krótkiego zasięgu typu Scud. O godz. 00.31 czasu polskiego odpalona została, jako ostatnia tej pierwszej serii, rakieta średniego zasięgu Rodong.
Rakiety - jak podała rosyjska agencja ITAR-TASS - wpadły do Morza Japońskiego, jednakże bliżej terytorium Rosji niż Japonii. Phenian nie informował wcześniej strony rosyjskiej o planowanych testach. Wg moskiewskich źródeł, jeden z pocisków miał spaść do morza kilkadziesiąt kilometrów od portu Nachodka niedaleko Władywostoku.
Stany Zjednoczone jeszcze w nocy wysłały w rejon Korei Północnej ze swej bazy Kadena w Japonii dwa samoloty zwiadowcze.
Waszyngton natychmiast zareagował na północnokoreańskie testy, zastrzegając sobie "prawo obrony własnego terytorium, swych sojuszników i przyjaciół". USA przestrzegły też Koreę przed dalszymi "prowokacyjnymi działaniami".
Biały Dom zapowiedział również przeprowadzenie szczegółowych konsultacji z partnerami. Do Seulu i Tokio już w środę uda się specjalny wysłannik administracji Christopher Hill, a sama sekretarz stanu Condoleezza Rice "pozostaje w kontakcie" z uczestnikami sześciostronnych rokowań w sprawie północnokoreańskiego programu atomowego (USA, Chiny, Japonia, Rosja i oba państwa koreańskie).
Stany Zjednoczone konsultują się też z członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ, która jeszcze w środę zbierze się na pilnym posiedzeniu w sprawie północxnokoreańskich prób.
W Radzie Japonia miałaby przedłożyć projekt rezolucji, zakładającej wprowadzenie sankcji wobec Phenianu. Tokio zastosowało już pierwsze sankcje, zapowiadając, że od środy obowiązywać ma zakaz wpływania do portów japońskich jedynego północnokoreańskiego promu, Mangyongbong-92, utrzymującego regularne rejsy między obu krajami. Japonia rozważa też zakaz przekazywania jakichkolwiek funduszy do Korei Północnej oraz zakaz odwiedzania Japonii przez przedstawicieli rządu KRLD. Nie będą też odbywać się loty samolotów czarterowych.
"Świat powinien wypowiedzieć się jednym głosem na temat prób rakietowych Korei Północnej" - podkreślił ambasador USA w Tokio Schieffer, dodając że sprawa ta dotyczy nie tylko USA czy Japonii bądź uczestników sześciostronnych negocjacji, lecz całej międzynarodowej społeczności.
Północnokoreańskie próby oceniono jako "prowokację" w Seulu i Tokio, Londynie i Paryżu, Sydney, a także w Moskwie, gdzie rzecznik rosyjskiego MSZ powiedział, że testy zasadniczo skomplikują działania na rzecz rozwiązania problemu atomowego Korei Północnej.
pap, ab