Do co najmniej 200 wzrosła liczba śmiertelnych ofiar wtorkowej serii prawdopodobnie ośmiu zgranych w czasie wybuchów w pociągach i na stacjach kolei podmiejskiej w Bombaju i na jego przedmieściach. Rannych zostało ponad 700 osób.
Poinformował o tym wysoki przedstawiciel indyjskich władz.
Bilans zabitych jest ciągle aktualizowany, ponieważ wiele osób przebywa w bombajskich szpitalach w stanie ciężkim.
Wybuchy-zamachy nastąpiły w godzinach popołudniowego szczytu w sieci kolei, z której usług korzysta każdego dnia 6 mln ludzi dojeżdżających do pracy w Bombaju i jego okolicach.
Eksplozje wywołały panikę i chaos na stacjach w 16-milionowym mieście - centrum handlowym i finansowym Indii.
Indyjski premier Manmohan Singh poinformował, że ataki były dziełem "terrorystów" i zaapelował do ludności Bombaju o zachowanie spokoju. Policja nadal usiłuje ustalić, kto przeprowadził tę najwyraźniej skoordynowaną i doskonale zorganizowaną akcję. Z wstępnych danych wynika, że ładunki musiały być umieszczone w górnej części wagonów, tak by spowodować jak najwyższą liczbę ofiar śmiertelnych.
Do zamachów nikt się nie przyznał, lecz sposób ich przeprowadzenia przypomina taktykę stosowaną przez radykalnych islamskich bojowników kaszmirskich, którzy często przeprowadzają zamachy w indyjskich miastach. W podobnym ataku kaszmirskich separatystów w zeszłym roku w Delhi eksplodowały w tym samym czasie trzy bomby, zabijając 59 ludzi.
Do władz Indii napływają depesze kondolencyjne z całego świata. Przywódcy państw potępili sprawców zamachów.
Prezydent USA George W. Bush zapewnił, że solidaryzuje z obywatelami i władzami Indii. Minister spraw zagranicznych Kanady Peter MacKay powiedział, że wtorkowe zamachy po raz kolejny przypominają o "determinacji terrorystów, którzy popełnią morderstwa, aby wyegzekwować swoje polityczne cele".
Akty terroru w Bombaju potępili także przywódcy W. Brytanii, Francji, Włoch, Rosji, Niemiec i Unia Europejska. Nazwali zamachy "cynicznymi, potwornymi", a ich sprawców - "godnymi pogardy" i "zasługującymi na najsurowszą karę".
pap, ab, ss
Bilans zabitych jest ciągle aktualizowany, ponieważ wiele osób przebywa w bombajskich szpitalach w stanie ciężkim.
Wybuchy-zamachy nastąpiły w godzinach popołudniowego szczytu w sieci kolei, z której usług korzysta każdego dnia 6 mln ludzi dojeżdżających do pracy w Bombaju i jego okolicach.
Eksplozje wywołały panikę i chaos na stacjach w 16-milionowym mieście - centrum handlowym i finansowym Indii.
Indyjski premier Manmohan Singh poinformował, że ataki były dziełem "terrorystów" i zaapelował do ludności Bombaju o zachowanie spokoju. Policja nadal usiłuje ustalić, kto przeprowadził tę najwyraźniej skoordynowaną i doskonale zorganizowaną akcję. Z wstępnych danych wynika, że ładunki musiały być umieszczone w górnej części wagonów, tak by spowodować jak najwyższą liczbę ofiar śmiertelnych.
Do zamachów nikt się nie przyznał, lecz sposób ich przeprowadzenia przypomina taktykę stosowaną przez radykalnych islamskich bojowników kaszmirskich, którzy często przeprowadzają zamachy w indyjskich miastach. W podobnym ataku kaszmirskich separatystów w zeszłym roku w Delhi eksplodowały w tym samym czasie trzy bomby, zabijając 59 ludzi.
Do władz Indii napływają depesze kondolencyjne z całego świata. Przywódcy państw potępili sprawców zamachów.
Prezydent USA George W. Bush zapewnił, że solidaryzuje z obywatelami i władzami Indii. Minister spraw zagranicznych Kanady Peter MacKay powiedział, że wtorkowe zamachy po raz kolejny przypominają o "determinacji terrorystów, którzy popełnią morderstwa, aby wyegzekwować swoje polityczne cele".
Akty terroru w Bombaju potępili także przywódcy W. Brytanii, Francji, Włoch, Rosji, Niemiec i Unia Europejska. Nazwali zamachy "cynicznymi, potwornymi", a ich sprawców - "godnymi pogardy" i "zasługującymi na najsurowszą karę".
pap, ab, ss