Na spotkaniu, które odbyło się w poniedziałek w Pentagonie, Bush pytał ekspertów jak oceniają nowy rząd iracki i jego premiera Nuriego al-Malikiego. Narada jest przejawem - uważa dziennik - większego otwarcia Białego Domu na poglądy z zewnątrz na aktualne tematy polityczne, zainicjowanego przez nowego szefa kancelarii prezydenta Joshuę Boltena.
"Jak powiedzieli uczestnicy narady, prezydent wyraził swą frustrację, że Irakijczycy nie doceniają poświęceń Stanów Zjednoczonych w Iraku i nie mógł zrozumieć jak niedawny wiec antyamerykański w Bagdadzie dla poparcia Hezbollahu mógł przyciągnąć tak wielkie tłumy" - pisze gazeta.
Cytuje ona ekspertów wypowiadających się anonimowo ze względu na prywatny charakter spotkania. "Prezydent był sfrustrowany, że 10 tys. szyitów wyszło na ulicę i demonstrowało przeciw Stanom Zjednoczonym" - powiedział jeden z nich.
W czasie walk między Izraelem a bojówkami Hezbollahu, iracki premier Maliki nie potępił ostrzeliwania rakietami przez libańskich islamistów miast izraelskich i całą winą za wybuch konfliktu obarczył Izrael.
W czasie trwającego półtorej godziny spotkania, Bush jednak - jak pisze "New York Times" - "nie okazał żadnych sygnałów odchodzenia od polityki popierania nowego rządu i szkolenia irackich sił bezpieczeństwa, aby mogły one przejąć ciężar walk, co dopiero pozwoli na wycofanie wojsk amerykańskich z Iraku".
Snow oświadczył, że w Iraku nie ma wojny domowej i zaprzeczył doniesieniom o irytacji Busha. Powiedział, że premier Maliki ze swoim rządem "stoi w obliczu wielu wyzwań" i Bush jest "pod wrażeniem nie tylko jego determinacji, żeby wykonać zadania lecz także tego, że (Maliki) działa agresywnie, żeby to osiągnąć". Rzecznik zapewnił, że prezydent USA wspiera premiera Iraku i że nie oczekuje, iż Maliki od razu poradzi sobie ze wszystkimi problemami.
pap, ab