Decyzja o przejściu Naszej Ukrainy do opozycji zapadła w środę wieczorem, po rozmowach jednego z liderów ugrupowania Romana Bezsmertnego z tworzącymi tzw. koalicję antykryzysową przywódcami Partii Regionów Ukrainy, socjalistów i komunistów.
Porozumienie rozbiło się o tekst umowy koalicyjnej. Nasza Ukraina chciała, by umowa zawierała wszystkie punkty podpisanego w sierpniu Uniwersału Jedności Narodowej Juszczenki, m.in. paragrafy mówiące o niezmienności dążeń Ukrainy do członkostwa w Unii Europejskiej i NATO. Stojąca na czele koalicji antykryzysowej Partia Regionów, popierając integrację kraju z UE, występuje przeciwko wejściu Ukrainy do NATO.
Środowe oświadczenie Naszej Ukrainy o przejściu do opozycji oznacza - zdaniem obserwatorów - że obóz prezydenta Juszczenki powraca do walki o władzę w państwie. Rząd Janukowycza, w którym większość stanowią członkowie Partii Regionów, od kilku tygodni prowadzi z prezydentem wojnę podjazdową, spierając się o to, kto ma większe pełnomocnictwa. Komentatorzy uważają, że w obecnej sytuacji możliwy jest powrót do współpracy Naszej Ukrainy z Blokiem Julii Tymoszenko. Ich zdaniem może to także oznaczać, że prezydent Juszczenko będzie dążyć do rewizji tzw. reformy konstytucyjnej.
Zmiany w ukraińskiej konstytucji, które weszły w życie z początkiem bieżącego roku, zmieniły ukraiński system polityczny z prezydencko-parlamentarnego na parlamentarno-prezydencki.
pap, ss