Węgierski premier Ferenc Gyurcsany uzyskał w parlamencie wotum zaufania.
Wcześniej Gyurcsany przeprosił deputowanych za swą ujawnioną w zeszłym miesiącu wypowiedź z maja, w której na zamkniętym spotkaniu partyjnym powiedział, że socjaliści miesiącami okłamywali społeczeństwo w kwestii faktycznego stanu gospodarki i państwa i wezwał do zaprzestania tych praktyk oraz wszczęcia niepopularnych reform.
W piątek Gyurcsany kilkakrotnie powiedział "przepraszam", co deputowani koalicji rządzącej przyjęli oklaskami. "Przepraszam, nie miałem dość odwagi, by powiedzieć to otwarcie wyborcom" - przyznał premier, nawiązując do problemów politycznych, socjalnych i gospodarczych, które ukrywał przed społeczeństwem.
Na to, że Gyurcsany uzyska wotum zaufania; wskazywała większość rządzących socjalistów i liberałów w parlamencie. Antycypując taki wynik głosowania, przywódca opozycyjnej partii Fidesz, Viktor Orban, wezwał już na piątek wieczorem do kolejnej demonstracji przeciwko Gyurcsanyowi. Zdaniem obserwatorów, przed gmachem parlamentu w Budapeszcie może się zebrać kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Orban nawołuje, by demonstrować do skutku, to znaczy aż do dymisji Gyurcsanya. Szef rządu zapowiada, że do dymisji się nie poda i będzie kontynuował reformy.
W niedzielnych wyborach do władz lokalnych rządząca koalicja Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP) i Związku Wolnych Demokratów poniosła porażkę po wielodniowych protestach antyrządowych, wywołanych ujawnieniem wypowiedzi Gyurcsanya.
pap, ab, ss
W piątek Gyurcsany kilkakrotnie powiedział "przepraszam", co deputowani koalicji rządzącej przyjęli oklaskami. "Przepraszam, nie miałem dość odwagi, by powiedzieć to otwarcie wyborcom" - przyznał premier, nawiązując do problemów politycznych, socjalnych i gospodarczych, które ukrywał przed społeczeństwem.
Na to, że Gyurcsany uzyska wotum zaufania; wskazywała większość rządzących socjalistów i liberałów w parlamencie. Antycypując taki wynik głosowania, przywódca opozycyjnej partii Fidesz, Viktor Orban, wezwał już na piątek wieczorem do kolejnej demonstracji przeciwko Gyurcsanyowi. Zdaniem obserwatorów, przed gmachem parlamentu w Budapeszcie może się zebrać kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Orban nawołuje, by demonstrować do skutku, to znaczy aż do dymisji Gyurcsanya. Szef rządu zapowiada, że do dymisji się nie poda i będzie kontynuował reformy.
W niedzielnych wyborach do władz lokalnych rządząca koalicja Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP) i Związku Wolnych Demokratów poniosła porażkę po wielodniowych protestach antyrządowych, wywołanych ujawnieniem wypowiedzi Gyurcsanya.
pap, ab, ss