Samolot rozbił się o 50-piętrowy budynek mieszkalny na górnym Manhattanie na wysokości 20 piętra, powodując pożar w budynku, położonym na 72 ulicy w zamożnej dzielnicy Upper East Side. Jak podaje policja, pilot samolotu meldował na krótko przedtem, że ma kłopoty z opanowaniem maszyny i wysyłał sygnał "Mayday" (prośba o pomoc). Świadkowie na ulicach Manhattanu opowiadają, że widzieli dym dobywający się z samolotu.
Maszyna - według nieoficjalnych informacji typu Cirrus SR20 - wystartowała w New Jersey o godz. 14:30 czasu lokalnego. Uderzyła w budynek na Manahattanie około godz. 15:00. Źródła w nowojorskiej policji podały, że samolot był zarejestrowany na nazwisko gracza drużyny baseballowej New York Yankees Cory Lidle'a. Rzecznik drużyny uchylił się od potwierdzenia tej informacji, potwierdził ją jednak Federalny Zarząd Lotnictwa (FAA). Oficjalnie policja poinformowała o co najmniej dwóch ofiarach śmiertelnych, nie wyjaśniając, czy chodzi o pasażerów samolotu, czy mieszkańców staranowanego budynku. Telewizja CNN podała natomiast, że prawdopodobnie zginął 34-letni Lidle, który miał siedzieć za sterami samolotu.
Chociaż na razie nic wskazuje, by incydent miał charakter zamachu terrorystycznego, NORAD, czyli dowództwo amerykańskiej obrony przeciwlotniczej, ogłosiło, że wprowadza się patrole myśliwców nad kilkoma dużymi miastami w USA. Nie ujawniono o jakie miasta chodzi, informując tylko, że chodzi o konieczne w takich wypadkach środki ostrożności.
Obrazy płonącego wieżowca, pokazywane natychmiast we wszystkich stacjach telewizyjnych, przywołały pamięć ataku terrorystycznego w Nowym Jorku 11 września 2001 roku, gdy dwa samoloty uderzyły w wieżowce World Trade Center, powodując ich zawalenie i śmierć prawie 3000 ludzi.
Giełda w Nowym Jorku, gdzie początkowo ceny akcji gwałtownie spadły na wiadomość o wypadku, po pół godzinie wróciła do normy, kiedy doniesiono, że prawdopodobnie nie był to atak terrorystyczny.
pap, ab