"Śledztwo zaczęło się dzięki informacjom zebranym przez policję i dziennikarzy z Łodzi. Wynikało z nich, że duża liczba Polaków z tamtych rejonów wyjechała do Hiszpanii na zbiory pomarańczy. Na miejscu okazało się, że warunki pracy znacznie odbiegają od oferowanych" - relacjonował Biedziak. Jak dodał, część wykorzystanych Polaków zdołała skontaktować się ze swoimi rodzinami, te poinformowały dziennikarzy i policję.
Sprawą zajął się zespół ds. handlu ludźmi z KGP, który poinformował stronę hiszpańską i zaczął współpracować z tamtejszą specjalną jednostką. "Dzięki wspólnym działaniom udało się uwolnić siedmiu Polaków" - powiedział Biedziak.
Funkcjonariusze ustalili, że po przyjeździe do Hiszpanii zostali oni przejęci przez obywateli Armenii i przewiezieni do miejscowości Cullery. Tam musieli mieszkać w bardzo trudnych warunkach i byli zmuszani do niewolniczej pracy, po 14 godzin dziennie m.in. bez jedzenia - mieli je sami kupować, ale nie dostawali pieniędzy.
Część z uwolnionych Polaków wróciła już do kraju, przesłuchuje ich łódzka policja. Przesłuchiwane są też dwie osoby, które oferowały Polakom pracę w Hiszpanii, uprzedzono ich o możliwości postawienia im zarzuty dotyczącego werbunku do niewolniczej pracy.
"Sprawa jest rozwojowa, nie wykluczamy kolejnych zatrzymań" - dodał Biedziak.
pap, ss