Borys ofiarą prowokacji

Borys ofiarą prowokacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezes nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andżelika Borys została zatrzymana w niedzielę na granicy litewsko-białoruskiej. W jej samochodzie miał się znajdować pakunek z podejrzanym proszkiem.
Wraz z prezes ZPB zatrzymano kierowcę Andrzeja Lisowskiego i towarzyszącą jej szefową związku w Baranowiczach Teresę Sielewończyk. Po blisko siedmiu godzinach rewizji, przesłuchaniach, badaniu toksykologicznym i opieczętowaniu samochodu wszyscy troje mają być na razie zwolnieni. "Powiedziano nam, że zostaniemy wezwani w najbliższym czasie. Nie poinformowano, o co jesteśmy oskarżeni i co niby znaleziono" - powiedziała Borys.

Prezes ZPB wracała ze swymi kolegami z Wilna z posiedzenia Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych, gdzie została wybrana do sekretariatu tej organizacji. Na spotkaniu opowiadała o sytuacji ZPB. Na przejściu granicznym Priwałki zatrzymano do kontroli jej samochód. Przeprowadzono szczegółową rewizję auta, a w obszukiwaniu pojazdu uczestniczył pies. Przy drugiej kontroli samochodu celnicy rozkręcili prawe lusterko i wyjęli niewielki pakunek owinięty gazą, w którym znajdował się jakiś proszek. Borys twierdzi, że nigdy wcześniej nie widziała pakunku. "Jesteśmy przekonani, że to zostało specjalnie podrzucone. To czysta żywa prowokacja" - oceniła.

Na przejście graniczne przyjechała grupa śledcza z Grodna. Przeprowadzono przesłuchanie i rewizję osobistą całej trójki. Przybył ekspert, który zrobił wstępną analizę substancji z pakunku. Borys i towarzyszące jej osoby samochodami służby celnej zabrano do Grodna pod eskortą funkcjonariuszy ubranych po cywilnemu. W szpitalu psychiatrycznym pobrano im krew na badanie toksykologiczne.

"Nie powiedziano nam, co ustalił ekspert badający substancję z pakunku ani kiedy będą wyniki badań. Zabrano samochód i właśnie go pieczętują" - opowiadała prezes ZPB już po północy. "Pewno wezwą nas, gdy będą wyniki badań" - dodała.

Dyżurni na przejściu w Priwałkach i w obwodowym urzędzie celnym w Grodnie odmówili wszelkich informacji.

Podczas incydentu na przejściu obecni byli dwaj konsulowie z konsulatu generalnego RP w Grodnie.

pap, ss