Janukowycz powraca. Tym razem może stać się jeszcze silniejszy. Jeśli nie uda mu się do 25 lipca stworzyć rządu, prezydent Juszczenko rozwiąże parlament. I tym samym wyeliminuje Naszą Ukrainę z Rady.
Poparcie pomarańczowej "Naszej Ukrainy" sięga kilku procent. Ostatnio zanotowało kolejne dno na poziomie 3 proc. Rozwiązanie parlamentu byłoby w rzeczywistości decyzją samobójczą dla Juszczenki. Dlatego prezydent tak szybko - po zdradzie Moroza - mówił o zawiązaniu szerokiej koalicji. Janukowycz już jednak go nie potrzebował. Razem z socjalistami i komunistami ma wystarczającą większość w Wierchowej Radzie. Juszczence pozostało zaś bezradnie się przyglądać.
W ostatnim czasie Janukowycz mocno się wybielił. Kreował się jako alternatywa dla wiecznie skłóconych pomarańczowych. Miał być gwarantem spokoju, dostatku i poprawnych stosunków z Moskwą. Tyle, że obecny Janukowycz, to ten sam co wcześniej. Ten sam polityk, który został skazany za pobicie i który później dzięki różnym machinacjom w Doniecku załatwił sobie wyrok oczyszczający. Teraz też pokazał, że wcale nie zamierza grać czysto. Jego niebieska kontrrewolucja polegająca na blokadzie parlamentu powiodła się. Winni są też sami pomarańczowi. Ich nieustanna kłótliwość i pęd do stanowisk doprowadził do kryzysu. Pomarańczowi mogą więc sobie sami podziękować za powrót Janukowycza.