Grudniowy numer rosyjskiej edycji "Forbes'a" ze spornym artykułem o Jelenie Baturinie, najbogatszej kobiecie w Rosji i żonie potężnego burmistrza Moskwy Jurija Łużkowa, trafił do sprzedaży.
Materiał ten stał się powodem skandalu, który doprowadził w mijającym tygodniu do wstrzymania druku tego popularnego w Rosji pisma, a jego niemieckiego wydawcę - Axela Springera, naraził na zarzut, że uległ presji bohaterki publikacji.
43-letnia Baturina, której majątek "Forbes" szacuje na 2,4 mld dolarów, zagroziła miesięcznikowi sądem, oskarżając jego dziennikarzy o wypaczenie sensu jej słów, umieszczonych na okładce. Nie wiadomo, skąd Baturina wiedziała, w jkakiej formie ukaże się ten materiał jeszcze zanim trafił on do sprzedaży.
Axel Springer Russia, wydawca pisma, chcąc uniknąć konfliktu, polecił wycofać grudniowy numer z drukarni. Redaktor naczelny rosyjskiego "Forbesa" Maksim Kaszulinski w proteście podał się do dymisji. Natomiast właściciel licencji - amerykański dom wydawniczy Forbes - zażądał wydania numeru z artykułem o rosyjskiej miliarderce.
Axel Springer Russia zapewnił, że tekst poświęcony Baturinie ukazał się w niezmienionej postaci. "Po sprawdzeniu zgodności materiału z zasadami etyki dziennikarskiej skorygowany został jedynie cytat, wyniesiony na okładkę. W samym artykule nie dokonano żadnych zmian" - poinformował wydawca rosyjskiego "Forbesa".
Myślą przewodnią tekstu o Baturinie, głównej publikacji numeru, jest teza, że odejście Łużkowa z urzędu burmistrza - jego kadencja upływa w grudniu 2007 roku - praktycznie nie odbije się na interesach żony. W pierwotnej wersji zdjęcie Jeleny Baturinej, prezes holdingu Inteko, na okładce pisma było opatrzone cytatem: "Mam gwarantowaną ochronę". Prawnicy Inteko oświadczyli, że Baturina czegoś takiego nie powiedziała i zażądali skorygowania cytatu. W przeciwnym razie grozili złożeniem pozwu do sądu. Redakcja zgodziła się z uwagami Inteko i zmieniła cytat na okładce. W nowej wersji głosi on: "Jako inwestor mam gwarantowaną ochronę". Sama Baturina zauważyła w rozmowie z "Forbesem": "Jak każdy inwestor, mam gwarancję ochrony moich praw".
Łużkow uważa, że dziennikarze, zniekształcając słowa jego żony, postąpili nierzetelnie. "Gdy wypowiedź urywa się w połowie i tylko część umieszcza w tytule, to jest to nierzetelne" - powiedział. Zapytany, czy sprawa ta znajdzie finał w sądzie, Łużkow odparł: "Nie wiem. Nie mogę odpowiadać za decyzje mojej żony. Jest człowiekiem samodzielnym. Ja w takiej sytuacji na pewno skierowałbym sprawę do sądu".
Zdaniem Aleksandra Priwałowa, dyrektora generalnego oficyny wydającej pismo "Ekspert", "Baturina nie ma innego wyjścia - musi złożyć pozew". "Będziemy mieli ciekawy proces. +Forbes+ powinien być szczęśliwy. Pismo otrzymało świetną reklamę. Proces sądowy, jeśli do niego dojdzie, też będzie doskonałą reklamą" - skomentował całe zamieszanie Priwałow.
Dystrybutorzy prasy wykorzystali atmosferę skandalu, towarzyszącą tej publikacji do podniesienia ceny "Forbesa" o 20 proc. W ulicznych kioskach grudniowy numer kosztuje 100 rubli (ok. 3,80 dolara).
pap, em
43-letnia Baturina, której majątek "Forbes" szacuje na 2,4 mld dolarów, zagroziła miesięcznikowi sądem, oskarżając jego dziennikarzy o wypaczenie sensu jej słów, umieszczonych na okładce. Nie wiadomo, skąd Baturina wiedziała, w jkakiej formie ukaże się ten materiał jeszcze zanim trafił on do sprzedaży.
Axel Springer Russia, wydawca pisma, chcąc uniknąć konfliktu, polecił wycofać grudniowy numer z drukarni. Redaktor naczelny rosyjskiego "Forbesa" Maksim Kaszulinski w proteście podał się do dymisji. Natomiast właściciel licencji - amerykański dom wydawniczy Forbes - zażądał wydania numeru z artykułem o rosyjskiej miliarderce.
Axel Springer Russia zapewnił, że tekst poświęcony Baturinie ukazał się w niezmienionej postaci. "Po sprawdzeniu zgodności materiału z zasadami etyki dziennikarskiej skorygowany został jedynie cytat, wyniesiony na okładkę. W samym artykule nie dokonano żadnych zmian" - poinformował wydawca rosyjskiego "Forbesa".
Myślą przewodnią tekstu o Baturinie, głównej publikacji numeru, jest teza, że odejście Łużkowa z urzędu burmistrza - jego kadencja upływa w grudniu 2007 roku - praktycznie nie odbije się na interesach żony. W pierwotnej wersji zdjęcie Jeleny Baturinej, prezes holdingu Inteko, na okładce pisma było opatrzone cytatem: "Mam gwarantowaną ochronę". Prawnicy Inteko oświadczyli, że Baturina czegoś takiego nie powiedziała i zażądali skorygowania cytatu. W przeciwnym razie grozili złożeniem pozwu do sądu. Redakcja zgodziła się z uwagami Inteko i zmieniła cytat na okładce. W nowej wersji głosi on: "Jako inwestor mam gwarantowaną ochronę". Sama Baturina zauważyła w rozmowie z "Forbesem": "Jak każdy inwestor, mam gwarancję ochrony moich praw".
Łużkow uważa, że dziennikarze, zniekształcając słowa jego żony, postąpili nierzetelnie. "Gdy wypowiedź urywa się w połowie i tylko część umieszcza w tytule, to jest to nierzetelne" - powiedział. Zapytany, czy sprawa ta znajdzie finał w sądzie, Łużkow odparł: "Nie wiem. Nie mogę odpowiadać za decyzje mojej żony. Jest człowiekiem samodzielnym. Ja w takiej sytuacji na pewno skierowałbym sprawę do sądu".
Zdaniem Aleksandra Priwałowa, dyrektora generalnego oficyny wydającej pismo "Ekspert", "Baturina nie ma innego wyjścia - musi złożyć pozew". "Będziemy mieli ciekawy proces. +Forbes+ powinien być szczęśliwy. Pismo otrzymało świetną reklamę. Proces sądowy, jeśli do niego dojdzie, też będzie doskonałą reklamą" - skomentował całe zamieszanie Priwałow.
Dystrybutorzy prasy wykorzystali atmosferę skandalu, towarzyszącą tej publikacji do podniesienia ceny "Forbesa" o 20 proc. W ulicznych kioskach grudniowy numer kosztuje 100 rubli (ok. 3,80 dolara).
pap, em