Rosjanie od początku naciskają, by szczyt w Petersburgu powiązać z ich wejściem do WTO. Sprawa jest dla nich prestiżowa. Opóźniające się negocjacje mogły sprawić, że pierwsza do WTO trafiłaby Ukraina, a to dla Kremla byłaby porażka. Ukraina, już jako członek organizacji mogłaby blokować rozmowy z Rosją. Negocjacje w tej sprawie były już praktycznie dokończone, sprzeciw wobec Moskwy zgłaszał jedynie Waszyngton. Dlatego Władimir Putin chciał, by podczas przyjacielskiego spotkania w Petersburgu załatwić tę sprawę. George Bush najwyraźniej postawił warunki. Kilka dni temu spotkał się z Saakaszwilim, a tuż przed szczytem w wywiadzie dla rosyjskiej rządowej gazety opowiedział się za przyjęciem Gruzji do NATO.
Pozostaje jeszcze sprawa energetyki, która - co jest ewenementem - na kilka dni przed szczytem nie jest dogadana. Zachód stara się wymóc na Rosjanach liberalizację rynku gazu przez ratyfikację Europejskiej Karty Energetycznej. Kreml dąży do jak największego uzależnienia innych państw, zwłaszcza Unii Europejskiej, od rosyjskich dostaw. Ostatecznie chce usankcjonowania monopolu Gazpromu. W tej ostatniej kwestii państwa europejskie są skłonne do dużych ustępstw.