Niemal dokładnie pięćdziesiąt lat później Węgrzy dokonują kolejnej rewolucji.
23 października 1956 r. Węgrzy wyszli na ulicę. Byli pod parlamentem, pomnikiem Józefa Bema, budynkiem radia, politechniką. Byli wściekli. Protestowali przeciw zakłamanym i okrutnym rządom stalinistycznego pierwszego sekretarza Ernö Gerö. Jeszcze tego samego dnia w nadzwyczajnym przemówieniu do narodu Gerö tłumaczył: "Drodzy towarzysze, drodzy przyjaciele, ludu pracujący Węgier! Dzisiaj głównym celem wrogów naszego narodu jest próba zachwiania władzy klasy pracującej, osłabienie jedności robotników i chłopów, podkopanie kierowniczej roli klasy pracującej w naszym kraju i zachwianie jej wiary w partię".
Tak, jak kłamstwa ówczesnego systemu, tak i zakłamanie dzisiejszej lewicy spowodowało tak wielkie oburzenie i protest. Paradoksalne jest to, że dzisiejsi socjaldemokraci, pod wodzą kapitalisty-milionera Ferenca Gyurcsany, zagarnęli bohaterów tamtej socjalistycznej rewolucji. Imre Nogy, jako ofiara walki o lepszy socjalizm jest dziś ikoną rządzącej lewicy. Bo oficjalna interpretacja jest właśnie taka: Nogy chciał socjalizmu, ale z inną, lepszą twarzą, a spadkobiercami partii są dzisiejsi socjaldemokraci.
W Budapeszcie czuć frustrację. Dawni bohaterowie rewolucji są zdradzeni. Przy pomniku ofiar, znajdującym się na wprost parlamentu ktoś zawiesił plakat, przedstawiający Imre Nogyego i Ferenca Gyurcsany'ego. Obecny premier obejmuje byłego premiera i pokazuje nowy krajobraz. - I jak ci się podoba? - pyta Gyurcsany - Zapiera mi dech w piersiach - odpowiada Nogy.
Kłamstwa Gyurcsany są rzeczywiście zapierające dech w piersiach. Być może to część składowa każdej nowej demokracji. Ale nie konieczna. I zapewne to najbardziej rozłościło Węgrów.
Tak, jak kłamstwa ówczesnego systemu, tak i zakłamanie dzisiejszej lewicy spowodowało tak wielkie oburzenie i protest. Paradoksalne jest to, że dzisiejsi socjaldemokraci, pod wodzą kapitalisty-milionera Ferenca Gyurcsany, zagarnęli bohaterów tamtej socjalistycznej rewolucji. Imre Nogy, jako ofiara walki o lepszy socjalizm jest dziś ikoną rządzącej lewicy. Bo oficjalna interpretacja jest właśnie taka: Nogy chciał socjalizmu, ale z inną, lepszą twarzą, a spadkobiercami partii są dzisiejsi socjaldemokraci.
W Budapeszcie czuć frustrację. Dawni bohaterowie rewolucji są zdradzeni. Przy pomniku ofiar, znajdującym się na wprost parlamentu ktoś zawiesił plakat, przedstawiający Imre Nogyego i Ferenca Gyurcsany'ego. Obecny premier obejmuje byłego premiera i pokazuje nowy krajobraz. - I jak ci się podoba? - pyta Gyurcsany - Zapiera mi dech w piersiach - odpowiada Nogy.
Kłamstwa Gyurcsany są rzeczywiście zapierające dech w piersiach. Być może to część składowa każdej nowej demokracji. Ale nie konieczna. I zapewne to najbardziej rozłościło Węgrów.