Najszybciej odetchnęła z ulgą Europa. Kongres odbity, koszmar skończony. Amerykanie w końcu przejrzeli na oczy.
Po wyborach w Ameryce nie spodziewano się wiele. Publicyści nie chcieli kolejnej wpadki. Woleli nie rozgłaszać niechybnego końca eldorado Busha, by nie wyszło później, że skrajnie religijna prawica zrobiła niespodziankę. Wybory więc uznano jako mało ważny, pierwszy etap na drodze do powrotu USA do normalności. Demokraci jednak wygrali, i to znacząco. Choć ważą się jeszcze losy Senatu, liberałowie mają powody do radości. Zła passa została przełamana. Pytanie tylko, czy na długo?
Wydaje się, że nie. Siła Demokratów wynika dziś głównie ze słabości Republikanów. Lewa część amerykańskiej sceny politycznej nie przedstawiła alternatywy dla prawicy, ich impet napędzany jest aferami korupcyjnymi, obyczajowymi i bałaganem zarządzania interwencją w Iraku. Przez ostatnie lata Demokraci budowali swoją pozycję właśnie na negatywnym przedstawieniu prawicy, bez próby budowy ideowej odpowiedzi na rewolucję konserwatywną. Retoryka Demokratów przesunęła się mocno w prawo, przez co niektórzy już twierdzą, że wybory wygrał dziś po prostu inny, populistyczny nurt konserwatyzmu.
Demokraci uznając dziś skuteczność takiej strategii będą więc teraz robić wszystko, by utrudnić życie Bushowi. Założę się, że już niedługo pojawią się pomysły przeprowadzenia impeachmentu. Co do Iraku nie uda im się szybko i znacząco zmienić strategii, Republikanie zaś wszelkie próby blokowania funduszy na pomoc dla Iraku uznają za źródło porażki.
Przez najbliższe lata USA zostaną pozbawione części swoich możliwości działania. Dla Martina Schultza, szefa socjalistów w PE, to powód do radości, to koniec "sześcioletniego koszmaru". To przebudzenie jednak może nie potrwać długo.
Wydaje się, że nie. Siła Demokratów wynika dziś głównie ze słabości Republikanów. Lewa część amerykańskiej sceny politycznej nie przedstawiła alternatywy dla prawicy, ich impet napędzany jest aferami korupcyjnymi, obyczajowymi i bałaganem zarządzania interwencją w Iraku. Przez ostatnie lata Demokraci budowali swoją pozycję właśnie na negatywnym przedstawieniu prawicy, bez próby budowy ideowej odpowiedzi na rewolucję konserwatywną. Retoryka Demokratów przesunęła się mocno w prawo, przez co niektórzy już twierdzą, że wybory wygrał dziś po prostu inny, populistyczny nurt konserwatyzmu.
Demokraci uznając dziś skuteczność takiej strategii będą więc teraz robić wszystko, by utrudnić życie Bushowi. Założę się, że już niedługo pojawią się pomysły przeprowadzenia impeachmentu. Co do Iraku nie uda im się szybko i znacząco zmienić strategii, Republikanie zaś wszelkie próby blokowania funduszy na pomoc dla Iraku uznają za źródło porażki.
Przez najbliższe lata USA zostaną pozbawione części swoich możliwości działania. Dla Martina Schultza, szefa socjalistów w PE, to powód do radości, to koniec "sześcioletniego koszmaru". To przebudzenie jednak może nie potrwać długo.