Rosja jest konstruktywna i otwarta na rozmowy z Polską. Jest tylko jeden warunek. Niech Warszawa nadmiernie nie politykuje!
Tak twierdzi Aleksiej Gordiejew, rosyjski minister rolnictwa. Oświadczenie ma jednak sporo luk. Minister ma rację. Sprawę mięsa przesłoniła ślepa polityka. Ta doprowadziła nas do obłędu i weta, katastrofalnego w skutkach. Problem polega na tym, że nie wiadomo, kto ma określić czy mięso już nie jest polityczne, czy jeszcze jest. To znaczy, że nie wiadomo, kiedy warunek rosyjskich rozmów jest spełniony, a kiedy nie. Niech taki wiceminister rolnictwa Polski powie, że problem rosyjskiego embarga jest problemem całej koalicji. Czy to już jest kwestia polityczna i nie nadaje się do rozmów czy jeszcze czysto mięsna, po rosyjsku konstruktywna? Tego nie wiadomo.
Wiadomo jednak, że propozycje Rosjan to blef mający pokazać, że Moskwa próbuje rozwiązać sprawę dwustronnie. Ale z Polakami się nie da. Ciągle politykują i w dodatku są obciążeni historią. Dla Brukseli ma być to argument, by Polskę znacząco skarcić.
Rosyjskie karty łatwo sprawdzić. Trzeba zaprosić rosyjskiego ministra, by przyjechał do Polski i sprawdził jakość naszego mięsa. Minister pewnie nie przyjedzie (byłby to znak niezwykłego ocieplenia w stosunkach między Moskwą a Warszawą), więc spokojnie możemy go oskarżyć o uprzedzenia. Rosyjski rasista nie lubi polskiego mięsa. Całość jest tyle samo warta, co rosyjska propozycja.