Wraz wojskami rządowymi i etiopskimi do Mogadiszu powrócił chaos. Islamiści zignorowali apel władz nawołujący do rozbrojenia, a w mieście znów zaczęli panoszyć się watażkowie. Na ulicach pojawiły się kontrolowane przez nich posterunki, gdzie pobierane są opłaty za przejazd.
Somalia nie posiada efektywnego rządu od 1991 r., gdy dyktator gen. Mohamed Siad Barre został obalony przez lokalnych watażków, którzy następnie rozpoczęli walkę między sobą. Od tego czasu w konflikcie w Somalii śmierć poniosło co najmniej 300 tys. osób.
Na przełomie grudnia i stycznia połączone siły etiopsko-somalijskie wyparły z Mogadiszu Unię Trybunałów Islamskich, która wcześniej zajęła część Somalii, w tym jej stolicę, usuwając z niej tymczasowy rząd somalijski. W sobotę - jak poinformowały somalijskie władze - niedobitki milicji Trybunałów Islamskich zostały wyparte do lasów na granicy z Kenią. Jednak w okolicach miasta Badad, na skrajnym południu kraju, wciąż trwają działania zbrojne. "Islamiści ukrywają się w lesie, ale będziemy z nimi walczyć do czasu, gdy już żadnego z nich tam nie będzie" - powiedział jeden z wyższych oficerów somalijskiej armii, Abdulrask Afgebub.
Wojska etiopskie interweniowały w Somalii na życzenie rządu tymczasowego. Ich kontrofensywę poparła też Unia Afrykańska oraz USA, obawiające się, że alternatywą będzie opanowanie całego kraju przez islamskich ekstremistów.
pap, em