– Czas się kurczy, a objawienie się Boga zawsze ma miejsce w małości. Tak w Kanie Galilejskiej zaczyna się posłanie Chrystusa. Nie ma wielkiego wystąpienia. Zachodzi natomiast w małej wiosce prosty cud rozweselający uroczystość skromnej rodziny. Woda zmieniona w wino na weselu objawia nam oblubieńcze oblicze Boga. Pan jest bliski i konkretny, jest między nami i troszczy się o nas – zaczął Franciszek.
– Uderza przede wszystkim, jak rozwija się historia syna bożego. Zrodzony z niewiasty, nie ma mowy o wejściu triumfalnym. Jest dzieckiem zrodzonym przez matkę, jak deszcz spadający na ziemię. Wbrew temu, czego mogliśmy się spodziewać, królestwo boże nie przychodzi dostrzegalnie, ale przychodzi w małości, pokorze – mówił papież.
– Kiedy Bóg stał się człowiekiem, ludzkość nie była specjalnie dobrze nastawiona. Nie było wieku złotego. Scena tego świata nie zasłużyła na przyjście Boga. Swoi go nie przyjęli. Bóg wypełnił nasz czas obfitością swojego miłosierdzia. Z czystej miłości zainaugurował pełnię czasu – kontynuował.
"Władza i sława są ludzkie. Małość - boska"
– Pragnienie władzy i sławy jest rzeczą tragicznie ludzką. Dawać siebie innym, pozostając w małości - to subtelnie boskie. Bóg zbawia nas stając się małym, bliskim i konkretnym. Przede wszystkim Bóg czyni się mały. Woli małych, bo im jest objawione królestwo boże. Otacza ich szczególną miłością, bo mówią jego językiem, językiem pokornej miłości, która wyzwala. Bóg powołuje ludzi prostych, by byli jego rzecznikami. Pomyślmy o wielu synach i córkach waszego narodu. O męczennikach, którzy sprawili, że zajaśniała moc Ewangelii. Tych, którzy potrafili świadczyć o Bogu – podkreślał. Wymienił konkretnie św. Faustynę i św. Jana Pawła II.
– Bóg jest blisko. Jego królestwo jest blisko. Pan nie chce, by się go lękano jak możnego i wielkiego władcy. Nie chce pozostawiać na tronie w niebie, czy w podręcznikach, ale kocha kalać się naszym losem codziennym, aby iść z nami – przekonywał Franciszek.
– Bóg jest konkretny. Z dzisiejszych czytań wynika, że boża działalność jest konkretna. Wasza historia uformowana przez Ewangelię i Kościół była świadkiem wiary. Przekazywana w rodzinach, zwłaszcza przez matki i babcie, którym trzeba podziękować – zaznaczył, po czym zaczął rozwijać myśl o Matce Boga.
"Nieustająca obecność Maryi"
– Patrzymy na Nią. W Maryi znajdujemy pełną odpowiedź Panu. Historia ludzka splata się z wątkiem maryjnym. To ona jest przestrzenią zachowaną w wolności od zła. To Ona jest najjaśniejszym znakiem. Z Niej zechciał utworzyć swoje ciało, tak że Dziewica stała się Bogarodzicą, jak głosi starożytny hymn, który śpiewacie od wieków – zwrócił uwagę Franciszek, czym wzbudził aplauz zgromadzonych pod Jasną Górą wiernych z Polski.
– Maryja pomaga nam odkryć, czego brakuje nam do pełni życia, uczy nas unikania arbitralnych rozwiązań – mówił dalej papież. – Wasz naród pokonał na swej drodze wiele trudnych chwil w jedności – przypomniał. Jego zdaniem ta sztuka nie powiodłaby się, gdyby nie opatrzność Maryi.
– Matka Boża w Kanie okazała tak wiele konkretności. Jest matką, która bierze do serca problemy, potrafi uchwycić trudne momenty. Nie jest władczynią, ani głównym bohaterem. Prośmy o łaskę, byśmy przyswoili sobie jej wrażliwość. Bez szukania pierwszeństwa i dzielenia – powiedział.
– Niech Maryja zaszczepi w wasz naród pragnienie wyjścia ponad krzywdy i rany przeszłości – zakończył.